piątek, 18 października 2013

Rozdział 38

Emili
Nie wierzę, no po prostu nie wierzę. Szybkim krokiem ruszyłam do wyjścia z sali. Zatrzymałam się na świeżym powietrzu i wzięłam głęboki wdech, starając się powstrzymać łzy. Szybko zatrzymałam jakąś taksówkę i podałam adres. Cicho łgałam na tyle pojazdu. Jaka ja jestem naiwna! Zapłaciłam młodemu kierowcy i wbiegłam do jeszcze wspólnego domu, gdzie mieszkałam z chłopakami. Skierowałam swoje kroki do pokoju mojego i Niall'a. Wyciągnęłam z pod łóżka walizkę i zaczęłam szybko pakować swoje rzeczy. Wpadłam do łazienki, zapakowałam kosmetyki, łzy płynęły po moich policzkach rozmazując tusz. Rozejrzałam się po pokoju i nie myśląc zgarnęłam zdjęcie, które chłopcy zrobili nam z okna. Wrzuciłam je do walizki i szybko opuściłam dom. Nie chciałam ponownie zatrzymywać czarnego pojazdu, więc piechotą dotarłam do domu gdzie kiedyś mieszkałam z Zayn'em. Wbiegłam do salonu, zostawiając walizkę przed drzwiami. Zabrałam kilka zdjęć moich rodziców i chciałam wyjść, gdy pomyślałam, że napiszę list.


Kochani!
Nie wiem co wam napisać. Sądzę, że wszyscy wiedzieliście o tym, że Niall spotyka się z Evelyn. To strasznie boli, że żadne z was nie powiedziało mi o tym.
Postanowiłam wyjechać, nie chcę żyć w mieście, gdzie wszystko co zobaczę kojarzy mi się z wami.
Mimo wszystko kocham was. Powodzenia w karierze i życiu.
Emili

Złożyłam list na pół i zostawiłam w kuchni na blacie. Muszę gdzieś wyjechać tylko nie wiem gdzie. Oprócz angielskiego znam tylko włoski. To jest dobry pomysł. Szybko wybiegłam z domu, zamykając go na klucz i zostawiając przedmiot pod wycieraczką. Ponownie wsiadłam do taksówki i poprosiłam aby zawieziono mnie na najbliższe lotnisko. Nadgarstkiem otarłam policzki, aby choć trochę wyglądać normalnie, jednak łzy dalej wypływały spod moich powiek.
-Dziękuję - sztucznie uśmiechnęłam się do kierowcy.
-Nie płacz, mała. Jeszcze będzie tego żałował - mężczyzna puścił mi oczko.
-Dziękuję - tym razem szczery uśmiech powędrował w jego stronę.
-Nie ma sprawy - nie biorąc pieniędzy z mojej wyciągniętej dłoni, odjechał.
Doszłam do kasy ciągnąc za sobą walizkę. Kupiłam bilet na samolot, który miał zjawić się za godzinę. Usiadłam na krześle i cierpliwie czekałam, dalej ocierając łzy. Nagle przyszedł sms.

Od : Jams
Oglądałem koncert.. Gdzie jesteś, maleńka?

Do : Jams
Na lotnisku, za godzinę wylatuję..

Tupałam nogami, niecierpliwie czekając na samolot, którego wciąż nie było. Poczułam jak ktoś stanowczo chwyta za moje ramiona i wtula w swoją klatkę piersiową.
-Nie płacz mała, co ty tu w ogóle robisz? - zapytał zatroskany James.
-Wyjeżdżam - pociągnęłam nosem i schowałam głowę w zgięcie szyi chłopaka.
-Gdzie?! - odsunął mnie od siebie i spojrzał głęboko w oczy.
-Do Włoch - wymruczałam.
-Co?! Przecież nie będziemy się widywać! - oburzył się.
-Umówmy się, że jak znajdę tam mieszkanie i pracę to przyjadę cię odwiedzić, ok? - nikle się do niego uśmiechnęłam.
-No, dobra - znów mocno mnie przytulił.
-Jamie, muszę iść, mój samolot - pociągnęłam nosem i pocałowałam chłopaka w policzek.
-Musisz? - zapytał zrezygnowany.
Pokiwałam twierdząco głową, jeszcze raz go przytuliłam i pobiegłam na odprawę. Zdziwiłam się, że poszło tak szybko, chociaż dla mnie lepiej. Wsiadłam do samolotu, a obok mnie miejsce zajęła jakaś starsza pani. Uśmiechnęła się do mnie, co odwzajemniłam. Po chwili byliśmy już w powietrzu. Obserwowałam widoki za oknem, aż w końcu zasnęłam.

Niall
Kurwa. Co ja zrobiłem?! Mogłem jej powiedzieć na samym początku.
-Horan spokojnie, mówię ci, że na pewno jest w domu - pocieszał mnie Zayn.
Szybko wybiegłem z busa i niczym huragan przeczesałem cały dom.
-Nie ma jej - jęknąłem płaczliwym tonem.
-Chodźcie, wiem gdzie może być - zawołała Danielle.
Wszyscy pobiegliśmy do mieszkania, gdzie kiedyś Malik mieszkał wraz z siostrą.
-Była tu - mruknął Zee.
-Skąd wiesz? - zapytałem.
-Zabrała większość zdjęć naszych rodziców - mruknął kierując się do kuchni. - Ej, zostawiła list.
Rzuciłem się tam i po krótkiej chwili stałem obok Zayn'a i czytałem co napisała moja, niestety, była dziewczyny.
-Wyjechała - wyszeptałem.
Osunąłem się na ziemię i schowałem twarz w dłonie.
-Gdzie ona może być? - zastanawiała się Eleanor.
-Albo gdzieś w Anglii, albo - nagle Z zamarł. - To nie możliwe  -mruknął.
-Co?! - warknąłem, podnosząc załzawione oczy.
-Jest we Włoszech - powiedział ledwie dosłyszalnie.
-Jak do kurwy nędzy we Włoszech?! - wydarłem się.
-Oprócz angielskiego zna jeszcze włoski, zresztą zawsze chciała tam polecieć.
-Nie znajdziemy jej - w tamtym momencie moje życie legło w gruzach.
-Wiem, kto może coś wiedzieć - powiedział Liam. - Chodźmy do James'a.
Ruszyliśmy z powrotem pod nasz dom, aby wsiąść do busa. Dobrze, że Perrie wie gdzie mieszka ten chłopak. Jak poparzony wybiegłem z auta i dostałem się do drzwi, dzwoniąc i pukając.
-Gdzie jest Emili? - zapytałem gdy tylko drzwi się otworzyły.
Pierwsze co dostałem to nie odpowiedź, tylko mocny cios w twarz. Otrząsnąłem się i zadałem to samo pytanie co wcześniej.
-Jeszcze śmiesz się tu pokazywać i pytać o nią?! - warknął chłopak, przymierzając się do kolejnego ciosu.
-James, rozumiem Cię, ale błagam powiedz nam gdzie jest moja siostra - przede mną ustał Zayn.
-Wiem tylko, że poleciała do Włoch - warknął.
-Nie będzie cię odwiedzać? - zainteresował się Liam.
-Nie wiem - wzruszył ramionami.
-Dasz nam w razie co znać? Proszę - Danielle patrzyła na niego smutnym wzrokiem.
Chłopak z ociąganiem zgodził się. W chujowych nastrojach wróciliśmy do domu i rozsiedliśmy się w salonie.
-Może do niej zadzwonię - zaproponował Zayn.
Chwycił telefon i wybrał numer.

Emili
Mój samolot wylądował w Mediolanie, wysiadłam i skierowałam się na zewnątrz lotniska. Mam nadzieję, że szybko uda mi się znaleźć jakieś mieszkanie. Przystanęłam i otarłam już lekko zaschnięty tusz z pliczków. Przejrzałam się w lusterku i stwierdziłam, że nie jest tak źle. Najpierw wypadałoby poszukać pracy i mieszkania. Spokojnie przechadzałam się ulicami miasta i wypatrywałam ogłoszeń. Lekko zmęczona zaszłam do kawiarni. Jak na moje szczęście na drzwiach wisiało ogłoszenie, że poszukują kelnerki. Z lekko sztucznym uśmiechem weszłam do środka. Nagle rozdzwonił się mój telefon. Wyjęłam go z kieszeni. Na wyświetlaczu migało imię mojego brata/
-Pieprz się - mruknęłam pod nosem i usiadłam przy jednym ze stolików.
-Podać ci coś? - odruchowo spojrzałam w górę i ujrzałam młodego, uśmiechniętego Hiszpana.
-Przydałaby się praca i mieszkanie - mruknęłam. - A tak po za tym to może kawę - lekko się uśmiechnęłam.
-Pracę znajdziesz u nas. Szef szuka młodych, ładnych dziewczyn - puścił mi oczko. - A u mnie w mieszkaniu jest jeden wolny pokój - uśmiechnął się. - Kawa za pięć minut.
Nie sądziłam, że pójdzie tak łatwo. Chłopak pociągnął mnie za sobą na zaplecze i odnalazł szefa. Coś mu powiedział dyskretnie wskazując na mnie.
-Witam, Rafael wspominał, że szukasz pracy - podszedł do mnie mężczyzna w średnim wieku.
-Dzień dobry, tak, szukam - przytaknęłam.
Porozmawiałam z szefem jeszcze chwilę i udało się! Dał mi tę pracę. Miałam zacząć jutro o dziewiątej. W końcu na moje usta wpłynął nie wymuszony uśmiech.
-To jak z tym mieszkaniem? - podszedł do mnie chłopak, z którym rozmawiałam wcześniej.
-Jak mnie przyjmiesz to ja chętnie - przeczesałam dłonią grzywkę, a jego wzrok śledził ruch mojej ręki, na co prychnęłam.
-Jasne, ja za jakąś godzinę kończę zmianę to pojedziesz ze mną.
Pokiwałam głową na tak i wróciłam do swojego stolika. O kurwa! Mój motor! Będę musiała po niego wrócić, ale to jak się tu zaaklimatyzuję i będę odwiedzać James'a.
-A tak w ogóle jestem Rafael - przedstawił się chłopak, otwierając mi drzwi do BMW.
-Emili.
-Nie jesteś stąd prawda? - zapytał, patrząc na drogę.
-Nie, dzisiaj przyleciałam z Londynu - opuściłam głowę i zakryłam się kurtyną włosów.
-Mogę znać powód? - zapytał.
-Powiedzmy, że dzisiaj zjebało mi się życie i nie chciałam siedzieć w mieście, w którym wszystko kojarzy mi się z moim byłym - mruknęłam.
-Czyli jak zwykle nasza płeć wszystkiemu winna - westchnął ostentacyjnie.
-Nie wierzysz, że to on zawinił, co nie? - chłopak potwierdził moje podejrzenia. 
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mu opowiadać wszystko po kolei.
-Dobra, wierzę - zatrzymaliśmy się pod dosyć sporym domem, a po moich policzkach płynęły łzy. - Ej, nie płacz mała - wyciągnął mnie z samochodu i przytulił.
Co ja kurwa robię?! Nie znam tego chłopaka a pakuję mu się do domu, a teraz mnie przytula. Chuj z tym. Objęłam chłopaka w pasie i jeszcze bardziej się rozpłakałam.
-No już nie rycz, nie opłaca się. Ten skurwiel będzie jeszcze żałował, zobaczysz. A tak w ogóle kto to był?  - zapytał spoglądając na mnie.


Hej xd
Wiem, że późno dodaję, ale nie mam bardzo czasu :(
W bohaterach jest nowa postać, zajrzyjcie xd
Uwaga! Rozdział nie sprawdzony 

3 komentarze: