niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 24

Emili
 Posiedziałam jeszcze chwile przy Niall'u po czym cała w skowronkach wyszłam ze szpitala i zamówiłam taxi. Z wielkim uśmiechem na ustach podałam adres facetowi i po kilku chwilach wpadłam do domu nanosząc masę błota.
-Wybudził się! - wrzasnęłam na cały dom.
-Co? - z góry zszedł zaspany Zayn.
-Nial się wybudził - po moich policzkach potoczyły się łzy szczęścia.
Malik stał przez chwilę oniemiały po czym złapał mnie w pasie i zakręcił w kółko.
-Idę po chłopaków i jedziemy do niego - pocałował mnie w czoło.
Pokiwałam głową i po chwili byłam świadkiem istnej rewolucji.  Chłopaki biegali z pokoju do łazienki, z łazienki do kuchni i innych pomieszczeń w domu, aby jak najszybciej się wyszykować. Udało się! Po dwudziestu minutach stali zwarci i gotowi do drogi.
-Czym jedziemy? - zapytał Liam.
Wyjrzałam za okno.
-Śnieg stopniał, ja przejadę się motorem - zaproponowałam.
-Okej, to my bierzemy van'a i jedziemy po dziewczyny. Spotkamy się przed wejściem - powiedział Louis i już ich nie było.
Zeszłam na dół, ubrałam kurtkę, kask, rękawiczki i wyprowadziłam motor przed dom. Wsiadłam na niego i spalając trochę gumy ruszyłam w kierunku, z którego nie dawno wróciłam. Po niedługim czasie, na pewno krótszym niż taxi byłam pod szpitalem. Poczekałam jeszcze około kwadrans na resztę i weszliśmy. Przeszliśmy korytarzami, jakaś mała dziewczynka poprosiła chłopaków o autograf i potem bez dalszych komplikacji dotarliśmy do sali. Chłopaki wzięli głęboki oddech i pchnęli białe drzwi.
-Cześć Horan! - weszli do sali robiąc masę rumoru.
Niall delikatnie się uśmiechnął i podniósł rękę.
-Ale nas nastraszyłeś młody - Danielle usiadła na łóżku.
Chłopak tylko wzruszył ramionami i zaczął bawić się swoimi palcami.
-Jak się czujesz? - zapytał Harry.
-Jest okej - powiedział lekko zachrypniętym głosem.
-Pocieszające - Loczek zaśmiał się.
-Wiem - blondyn wyszczerzył zęby.
Styles pokręcił głową z politowaniem. 
-Jak zwykle idiota - uśmiechnął się.
-Też komplement - mruknął Niall.
-W twoim wykonaniu, zawsze - kolejny uśmiech.
-Ale się podlizujesz Harold - popatrzyłam na niego.
-Wcale, że nie - obruszył się.
-Wcale, że tak - przedrzeźniałam go.
-Wcale, że nie - zrobił krok w moją stronę.
-Tak - usiadłam na krześle.
-Nie - Harry był już obok mnie i zaczął mnie gilgotać.
-Spadaj, debilu! Wal się, no! - krzyczałam próbując się odsunąć.
-Nie - gilgotał mnie dalej.
Brzuch zaczynał mnie już boleć od śmiechu i od długich palców Loczka. 
-Dobra Harry starczy, bo dziewczyna zaraz padnie - Louis odciągnął go ode mnie.
-Dzięki Lou - wzięłam głęboki uśmiech i złapałam się za brzuch.
-Polecam się na przyszłość, jak będą cię maltretować - uśmiechnął się brunet.
-Już wiem, do kogo uciekać w razie czego - podniosłam kciuk do góry.
W końcu drzwi do pokoju się otworzyły i wszedł lekarz.
-Muszę państwa przeprosić, ponieważ musimy zrobić panu Horan'owi rutynowe badania - powiedział.
Pokiwaliśmy tylko głowami i opuściliśmy pomieszczenie. Po chwili opuścił je również Niall wieziony na wózku przez młodą blondynkę. Siedzieliśmy w poczekalni i nudziliśmy się jak mopsy. Poczułam wibracje w kieszeni i wyjęłam z niej telefon. 
Wiadomość od : Nathan 
Dlaczego ja jeszcze nie usunęłam tego numeru?!
Wiem, że nie chcesz mnie znać, ale wiem też, że dzisiaj jest nielegalny wyścig motorów na obrzeżach Londynu. Jeżeli chcesz wiedzieć więcej, bądź za dwadzieścia minut w głównym parku.
Przeczytałam wiadomość raz i drugi, i zadecydowałam, że pójdę, zobaczę o co chodzi.
-Chłopaki mam coś do załatwienia, nie czekajcie na mnie - wyszłam zanim padły jakiekolwiek pytania.
Przed szpitalem wsiadłam na motor i ruszyłam do parku. Byłam pięć minut przed czasem. Zaparkowałam koło fontanny i zauważyłam chłopaka,  który do mnie pisał.
-Jestem - usiadłam obok niego, zdejmując rękawiczki.
-Tak myślałem - uśmiechnął się. - Gdzie masz motor? - rozglądnął się.
Kiwnęłam głową w kierunku yamah'y.
-Piękna - mruknął.
-Wiem, ale do rzeczy. Kiedy i gdzie? - zapytałam rzeczowym tonem.
-Wesz, gdzie odbywały się wyścigi samochodowe na zrobionych przez ludzi torach? - zapytał patrząc na mnie.
-Pierwszy czy drugi tor? - odpowiedziałam pytaniem.
-Drugi - kiwnęłam głową. - Teraz organizują tam wyścigi motorów.
-Okej - odepchnęłam się od kamiennej fontanny - O której? - zapytałam.
-Za dwie godziny do jakieś dwudziestej czwartej - powiedział.
-Będę - nałożyłam kask i odjechałam do domu.
Musiałam się przebrać. Wpadłam do pokoju, nałożyłam na siebie czarne dżinsy, białą bokserkę i czerwoną kurtkę ochronną. Zbiegłam na dół, nasuwając na nogi czarno-czerwone nike. Wyszłam z domu, nałożyłam kask, rękawiczki i byłam już na drodze. Po około pół godziny dojechałam do wyznaczonego miejsca. Było tam piętnaście motorów, ale żadnej Yamah'y. Z pięknym pomrukiem silnika zatrzymałam się w ciemnościach. Zdjęłam kask, a po chwili podszedł do mnie umięśniony facet.
-Pierwszy raz? - zapytał.
Pokiwałam głową.
-Tu są sami faceci, jesteś pewna, że chcesz jechać? - zadał kolejne pytanie.
-Jasne, że tak - uśmiechnęłam się wrednie.
-To bierz sprzęt i chodź na start - wyrzucił niedopałek na trawę i odwrócił się plecami.
Podprowadziłam motor we wskazane miejsce i faktycznie tak jak mówił ten facet, przy każdym z motorów stał mężczyzna bądź chłopak. Najmłodszego oceniłam na osiemnaście lat, a najstarszego na trzydzieści. Większość motorów było czarnych. Na szesnaście maszyn, wliczając moją, czarnych było czternaście, jedna fioletowa plus moja biała, która wyróżniała się w tłumie. 
-Dobra, na motory! - krzyknął ktoś stojący po mojej prawej.
Nałożyłam kask i wsiadłam na motocykl, odpaliłam go a po okolicy rozniósł się przyjemny pomruk. Rozejrzałam się po przeciwnikach. Wszystkie maszyny były raczej słabsze niż moje, a tę trasę już dobrze znam. Facet wystrzelił z pistoletu i ruszyliśmy, do zrobienia było około kilometra po prostej plus kilka ostrych zakrętów. Na początku trzymałam się w pierwszej czwórce, dopiero pod koniec zaczęłam ich wyprzedzać. Trzydzieści metrów przed metą byłam równo z pierwszym zawodnikiem. Dodałam gazu i wyprzedziłam go na długość kroku, ale to wystarczyło żeby wygrać. Zeszłam z motoru i uśmiechnęłam się do zawodników.
-Dobra jesteś mała - któryś poklepał mnie po plecach.
-Dzięki - zaśmiałam się.
-To co pijemy za zwyciężczynię? - ktoś przyniósł cztery butelki. 
-Nie sądzę, psy jadą - usłyszałam charakterystyczny dźwięk syren. 
-Spierdalamy ludzie! - wszyscy wsiedli na motory i rozjechali się w różne strony.


Uff...
W końcu ;p
Udało się coś napisać ;D
Mam nadzieję, że się podoba xd

3 komentarze:

  1. Jest rozdział *me szczęście* :D
    Zaje bardzo fajne ^^ Edyp

    OdpowiedzUsuń
  2. A skąd wiesz, że Emili cała? Może się gdzieś wyłożyć, może ją ktoś potrącić, mogą ją złapać psy albo wiele innych, jesteś pewna, że cała? ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. aaaaaaaazleeeeee SUPER hahahahhaha dawaj kolejny plizz xd

    OdpowiedzUsuń