poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 15

Emili
-Ja pierdolę, mój łeb - to były pierwsze słowa jakie padły z moich ust po przebudzeniu się.
Zacisnęłam mocno powieki w nadziei, że ból się zmniejszy. Niestety to tak nie działa. Otworzyłam powoli powieki, jednak szybko zamknęłam je z powrotem. Promienie zimowego słońca, które odbijały się od białego puchu drażniły moje czekoladowe oczy. Ponowiłam czynność i po raz kolejny skończyła się ona niepowodzeniem. Do trzech razu sztuka, ponownie spróbowałam i tym razem się udało. Z głośnym jękiem podniosłam się z łóżka. Siedziałam opierając ciążącą mi głowę na dłoniach. Powietrze ze świstem opuściło moje płuca i bezszelestnie rozpłynęło się wokół mnie. Leniwym i zmęczonym krokiem podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej czerwone rurki, czarną bluzkę na długi rękaw i bieliznę. Pomaszerowałam do łazienki. Zimny prysznic trochę uśmierzył moją mękę. Przebrana zwlokłam się na dół do kuchni. Wygrzebałam z szafki tabletki i popijając je wodą połknęłam. W domu było nadzwyczajnie cicho. Spojrzałam na zegarek, dochodziła trzynasta. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i na lodówce zauważyłam kartkę. Jednym ruchem zdjęłam ją i podstawiłam sobie pod nos. 
-Jesteśmy na basenie, pojechaliśmy o dwunastej, jeżeli będziesz głodna, to Niall zostawił Ci kanapki w lodówce. Chłopaki oraz Eleanor, Danielle, Perrie i Taylor - przeczytałam szeptem.
Gdy pomyślałam o tym całym jedzeniu, wypity ostatnio alkohol podszedł mi do przełyku. Popędziłam do łazienki i jedną ręką trzymając włosy, nachyliłam się nad sedesem. Gdy nie miałam już czym wymiotować umyłam twarz i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor i pstrykając pilotem, zmieniałam kanały. Zatrzymałam się nagle, gdy zobaczyłam zdjęcie z dzisiejszej nocy. Dziewczyny prowadzące słaniającą się na nogach mnie i wkurzeni chłopaki tuż za nami. Mam przejebane jak tylko wrócą do domu. 
-Jesteśmy! - mój koniec jest bliski.
-Emili, jesteś strasznie blada - El usiadła obok mnie.
-Jakby tyle nie chlała to by jej nic nie było - warknął Niall przeczesując mokre jeszcze włosy.
-Spokojnie stary. Nie denerwuj się, nie opłaca się - Zayn posłał mi mordercze spojrzenie i poszedł z blondynem do kuchni.
Louis ominął mnie jakbym była powietrzem i chwycił tylko Calder za nadgarstek i pociągnął na górę. Harry usiadł niby obok mnie, ale zaczął rozmawiać z Tay i po chwili i oni się ulotnili. Nawet Liam nic nie powiedział, tylko pokręcił głową. Był ewidentnie wściekły. Dziewczyny więcej do mnie nie podeszły. Usłyszałam dzwonek do drzwi. 
-Otworzę - powiedziałam jednak nikt nie zareagował.
Na progu stał Nathan.
-Cześć Mała, jak się trzymasz? - przytulił mnie.
-Całkiem nieźle - wymusiłam uśmiech.
-To dobrze, bo dzisiaj szykuję się kolejna balanga - oparł się o drzwi.
-Emili nigdzie nie idzie, spierdalaj debilu - Lou trzasnął drzwiami i popchnął mnie do salonu.
-Dzisiaj nigdzie nie idziesz - warknął ostro Malik.
-Ale.. Zayn.. - chciałam coś powiedzieć, ale jego spojrzenie wystarczyło.
-Ten wieczór przesiedzisz grzecznie na kanapie - do rozmowy wtrącił się Liam.
-Ale co ja takiego zrobiłam? - wykrztusiłam.
-Nie chcesz żebym zaczął wymieniać - Niall mówiąc to nawet na mnie nie spojrzał.
Była wstrząśnięta wiem, że przesadziłam, ale żeby zaraz mnie uziemiać i tak ochrzaniać, po moim policzku potoczyła się łza, ale szybko ją starłam.
-Tym razem płacz nic nie da - kolejne słowa uderzyły we mnie z ust Peazer.
-Chodź raz się dostosuj i nigdzie nie idź. Chłopaki dostali wczoraj szału - Elka mocno zacisnęła rękę na moim ramieniu. 
-Przesadziłaś, a jeden z twoich nowych przyjaciół znów wyrwał w pysk - syknęła Edwards.
-Ty się nie odzywaj - strząchnęłam dłoń Eleanor.
-Żeby nie ona, to nie wiem co chłopaki by Ci zrobili. Moim zdaniem to musiałabyś się nieźle natrudzić, żeby ktokolwiek zwracał na Ciebie uwagę, a Perrie przekonała nas, że to tylko jednorazowy wygłup - powiedział Zee.
-A gdzie się podziała Taylor? - szybko i zręcznie zmieniłam temat.
-Harry się z nią pokłócił, bo okazało się, że chciała się tylko wypromować i wzbudzić zazdrość w swoim byłym - odpowiedź padła z ust Louis'a.
-Wydawała się być fajna.

Niall
Chłopaki opieprzali Emili, a ja siedziałem zwrócony twarzą do telewizora i nie miałem zamiaru się udzielać. Włączyłem się raz i więcej nic nie mówię. 
-Niall?
-Czego? Oglądam - odburknąłem.
-Chcesz herbaty? - zapytała Em.
-Nie dzięki - warknąłem.
Straciłem ochotę na wszystko. Klnąc pod nosem podniosłem się z fotela i ruszyłem do przedsionku. 
-Horan, gdzie idziesz? - w przedpokoju złapał mnie Liam.
-Przejść się, ochłonąć - mruknąłem.
-Idź - poklepał mnie po ramieniu i uśmiechnął się.
Odwzajemniłem gest i wyszedłem z domu. Szlak by to wszystko trafił. Kopnąłem w ławkę i usiadłem na niej. Jednak nie było mi dane uspokoić się. Okrążył mnie wianuszek fanek. Podniosłem się i zacząłem pozować do zdjęć i rozdawać autografy. Dziewczyny trochę poprawiły mi humor. Pogawędziłem z nimi jeszcze chwilę. Odpowiadałem na pytania, przytulałem się i opowiadałem ciekawostki o pozostałej czwórce chłopaków. Fanki poprawiły mi humor i z uśmiechem na ustach wróciłem do domu. Od przedsionka było słychać jakieś wrzaski.
-Co jest? - zapytałem nadal uśmiechnięty.
-Tak sobie kurwa kłócę się z Emili - warknął na mnie Zayn.
Uśmiech z pełzł mi z twarzy i zastąpił go wymowny grymas. Nie lubię jak się tak do mnie odzywa. Bad boy, bad boy'em, ale przy nas nie musi ukrywać się pod tą maską pozornie twardego chłopaka bez uczuć. Usiadłem na sofie i posłałem ostatnie spojrzenie Malik'owi. Mruknąłem coś niezrozumiałego, nawet dla mnie, pod nosem i założyłem ręce na piersi.
-O co tym razem? - zapytałem tym samym tonem co Mulat.
-Em znów chce gdzieś iść - Zee głośno westchnął i bezradnie załamał ręce.
-To jej powiedz, że nigdzie się nie wybiera - nie zmieniłem barwy głosu.
-O to się właśnie pokłóciliśmy. Powiedziała, że nie będę za nią decydował, ani nikt z nas i ona idzie na imprezę - oparł głowę na moim ramieniu.
-Poczekamy aż zejdzie i ja spróbuję - powiedziałem poklepując go po ramieniu.
-Dzięki - dźgnął mnie w żebra.
-Za co? - znów się uśmiechnąłem.
-Żebyś się zbytnio nie rozczulił - zarechotał za co dostał kuksańca w ramie.
Usłyszeliśmy kroki na schodach i po chwili ujrzeliśmy Emili, miała na sobie, krótkie czerwone spodenki pod nimi grube rajstopy, na stopach białe nike, a do tego białą bokserkę i tego samego koloru bluzę. Rzuciła do nas coś w stylu pożegnania i chciała wyjść.
-Emili, chodź na chwilę - zawołałem.
-Co? - odburknęła stając przede mną.
-Nigdzie nie idziesz - uświadomiłem ją.
-Właśnie, że pójdę - tupnęła nogą jak pięcioletnie dziecko.
-Po ostatniej akcji, nawet z koleżanką na kawkę nie pójdziesz, siedzisz w domu i nie kłóć się ze mną nawet - ustałem w lekkim rozkroku.
-Pierdol dalej, a ja idę - chciała odejść.
Złapałem ją za łokieć i delikatnie szarpnąłem na poprzednie miejsce.
-Powiedziałem, że nigdzie nie idziesz, to nigdzie nie idziesz i kropka, albo siadasz z nami, albo idziesz do siebie do pokoju i robisz sobie co tam chcesz - lekko się uniosłem.
-Nie będziesz decydował o moim życiu, debilu! - warknęła.
-Uważaj co gadasz - dołączył się Zayn.
-Emili zostajesz w domu. Temat skończony. Nigdzie nie idziesz, a na pewno nie uchlasz się tak jak wczoraj i przedwczoraj - zacząłem się denerwować. 
-Gówno możesz! - krzyknęła. - Nie będziesz mi mówił co mam robić mam osiemnaście lat i będę robiła co mi się podoba, a na pewno nie będzie mi rozkazywał jakiś pieprzony Irlandczyk! - wydarła się.
Słyszało ją pewnie pół Londynu, w pomieszczeniu pojawiła się reszta zespołu i niepewnie na mnie spojrzeli. Nie lubiłem tematu swojego pochodzenia, byłem inny, samotny. Dotknęły mnie jej słowa i hamowałem gulę rosnącą mi w gardle.
-Masz się dostosować i koniec dyskutowania - warknąłem na nią.
-Nie tym tonem - popatrzyła na mnie.
Wyśmiałem ją, tak po prostu ją wyśmiałem.
-Pieprzony krasnal! - spoliczkowała mnie dosyć ostro.
Syknąłem, ale nic nie powiedziałem. Policzek zrobił się czerwony i strasznie piekł.
-A idź w cholerę, ale na moją pomoc nie licz - skapitulowałem i usiadłem na kanapie obok Malik'a.
Dziewczyna wyszła z domu trzaskając drzwiami i klnąc na mnie dość głośno. Chłopaki popatrzyli na mnie współczującymi spojrzeniami.
-Przepraszam Cię za nią - Zayn zawstydzony spuścił głowę.
-Nie Twoja wina stary - blado się uśmiechnąłem.
Pomasowałem obolały policzek i wstałem z miejsca.
-Liam ile mamy jeszcze wolnego od koncertów, wywiadów i tego wszystkiego? - zapytałem.
-Tydzień - powiedział po zerknięciu do kalendarza.
-Dlaczego pytasz? - zmartwił się Louis.
-Wyjeżdżam - westchnąłem. - Jadę do Irlandii, wrócę za parę dni. Idę się spakować - nie czekając na komentarze pobiegłem do swojego pokoju.
Żeby trochę wyładować złość mocno zatrzasnąłem drzwi swojego pokoju, a potem drzwiczki szafy, które mało nie wypadły z zawiasów. Gdy trochę ochłonąłem, wyjąłem z łóżka walizkę i zacząłem w nią pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Spakowałem kilka ciuchów, jakiś dezodorant i tym podobne rzeczy. Do chłopaków zszedłem jakoś po półtorej godziny, spokojny, umyty i przebrany.
-Zabukowaliśmy Ci bilet na piątą rano - powiedział dotychczas milczący Loczek.
-Dzięki - poczochrałem go po włosach.
-Niall nie wyjeżdżaj - zaczął Louis.
-Bez Ciebie nie będzie tak fajnie - ciągnął Harry.
-Nie będzie komu wyżerać zapasów - dodał Zayn.
-Nie będę mógł pilnować mojego pupilka - zaśmiał się Liam.
-Przepraszam chłopaki, ale chcę trochę odpocząć, odreagować - spuściłem głowę i wpatrywałem się w swoje niebieskie buty.
-Obudź nas jutro rano - poprosił Zayn z nietęgą miną.
-Po co? - zdziwiłem się. - Lubicie długo spać - moje usta delikatnie wygięły się w łuk.
-Musimy się z Tobą pożegnać - Liam ustał nade mną. - Może weźmiemy też dziewczyny, one Cię uwielbiają - uśmiechnął się Daddy.
-Zaszczyt - odwzajemniłem gest. - Pewnie, zadzwońcie do nich.
Po rzuconym przeze mnie pomyśle zostałem z Harry'm sam w salonie. Chłopak siedział ze smutną miną.
-Tylko mi się nie rozpłacz - klepnąłem go delikatnie w ramię.
Ten podniósł głowę i spojrzał na mnie.
-Na prawdę musisz?
-Styles to tylko kilka dni - poczochrałem jego loki. - Za trzy, góra pięć dni wrócę - pocieszałem go.
-Za długo - mruknął poprawiając niesforny loczek opadający mu na czoło.
-Przeżyjesz. Odpoczniecie ode mnie - zaśmiałem się.
-Ja nie chce od Ciebie odpoczywać! Jesteś moim bratem - nachmurzył się.
-Oj Hazza, Hazza - pokręciłem głową. - A jak obiecam, że postaram się wrócić jak najszybciej i będę tam maksymalnie cztery dni? - zapytałem.
-Dobra, ale ja to chcę na piśmie - no i wrócił nasz Harold.
Zaczął biegać po całym mieszkaniu w poszukiwaniu odpowiedniej kartki i długopisu. Gdy znalazł to czego potrzebował, usiadł do stołu i jak najładniej mógł zaczął zapisywać umowę, podstawił mi pod nos i kazał podpisać. Rozbawiony przeczytałem 'urzędowe' pismo i maznąłem swój podpis. Po chwili wrócili chłopaki.
-Danielle będzie - pochwalił się Liam.
-Eleanor też - dorzucił Louis.
-Perrie również - uśmiechnął się Zayn.
-No to będziemy w komplecie - poklepałem chłopaków po plecach.- Ja to chyba idę spać, trzeba się wyspać. 
Posłałem kompanom jeszcze nikły uśmiech i pomaszerowałem do swojego pokoju. Ułożyłem się na łóżku w samych bokserkach i prawie natychmiastowo zasnąłem. 
Budzik obudził mnie dziesięć po trzeciej. Leniwie wyszedłem spod ciepłej pościeli i poszedłem wziąć prysznic. Wpół do czwartej siedziałem już na dole i wcinałem kanapki. Po zjedzonym śniadaniu ruszyłem na górę aby obudzić chłopaków. Poprawiłem swoje czerwone spodnie z szerokim krokiem i wszedłem do pokoju Louis'a i Liam'a.
-Wstajecie? - zapytałem.
-Pewnie - podnieśli się bez krzty entuzjazmu.
Wyszedłem zostawiając otwarte drzwi i skierowałem się do pokoju naprzeciw. Zastałem siedzącego na fotelu Zayn'a ze słuchawkami na uszach i przymkniętymi powiekami. Był już ubrany i chyba nawet gotowy do drogi. Obudziłem jeszcze Harry'ego, który o dziwo błyskawicznie się podniósł i pomaszerował do łazienki. Podszedłem do Mulata, zdjąłem mu słuchawki z uszu. Chłopak od razu otworzył oczy.
-Chodź, nie chcę się spóźnić na samolot - uśmiechnąłem się.
Zaszedłem jeszcze do siebie do pokoju, zabrałem walizkę i kurtkę moro. Chłopaki ubrani czekali na mnie w przedpokoju, a na podwórku już stał wystawiony nas markowy busik. 
-To idziemy - wygoniłem ich z domu.
Po drodze zajechaliśmy po dziewczyny, które umówiły się, że będą czekać u Dan w domu, żebyśmy nie musieli kręcić w tą i z powrotem. 
Na lotnisku byliśmy dwadzieścia pięć po czwartej. Pogadaliśmy jeszcze chwilę w całkiem miłej atmosferze dopóki nie przyszedł czas pożegnania. 
-Muszę iść Zayn, puść mnie - próbowałem uwolnić się od Mulata.
-Okej - leniwie i niechętnie się ode mnie odsunął. 
Potem przytulił mnie Harry, Liam i Louis. Teraz najgorsza część, bo  dziewczyny. Z uśmiechem wyciągnąłem do nich ramiona. Wszystkie trzy dosłownie rzuciły się na mnie i mało brakowało, a leżałbym na kafelkach. Poczułem jak koszulka na piersi zaczyna przesiąkać łzami.
-Nie płaczcie, bo i ja zacznę - cicho zachichotałem za co dostałem kuksańca w żebra od Eleanor.
-Pa Niall - odkleiły się ode mnie.
-Na razie - pomachałem im i udałem się na odprawę.
Przeszła ona dość szybko i sprawnie, odwróciłem się jeszcze na chwilę. Przyjaciele stali w tym samym miejscu i energicznie mi machali. Z uśmiechem odmachałem im i wszedłem do samolotu. Usiadłem obok okna, nałożyłem słuchawki na uszy i rozpływając się w dźwiękach muzyki zacząłem rozmyślać. 
Po pierwsze cholernie myliłem się co do Perrie. Będę ją musiał za to przeprosić. Okazała się świetną dziewczyną i na prawdę kocha Zayn'a. Zależy jej też na Liam'ie, Louis'ie, Harry'm, no i na mnie. Jako przyjaciołach, oczywiście.  
Po drugie nigdy więcej długich pożegnać. Próbowałem nie płakać, ale gdy się odwróciłem ukradkiem wytarłem parę łez spływających mi po policzkach.
Po trzecie zawsze będę latał rano. Mało ludzi, żadnych fotoreporterów, nie potrzeba ochrony i nie rozdepczą Cię na lotnisku.
Po czwarte Emili. Ten temat zostawiam na później.

Zayn
Dzień po tym jak wyjechał Niall. Wszystko jest jakieś inne. Harry chodzi przygaszony, Louis się tak często nie wygłupia, Liam przestał nas pilnować i zabawnie pouczać, a ja? Ja, sam Zayn Malik, cholernie tęsknie, chcę żeby tu znowu był. On wnosił jakąś radość do tego domu. Nawet gdy był zdenerwowany albo smutny, po chwili śmiał się razem z nami, albo po prostu szedł jeść i od razu poprawiłam mu się humor.
Emili wróciła jakoś koło dziesiątej, nie do końca trzeźwa i nawet chyba nie zauważyła braku Horan'a. Przy ostatniej ostrej wymianie zdań między nimi uraziła go i wiem jak mocno. Parę razy żalił mi się, że on tak nie potrafi, że ludzie wytykają mu, że jest inny, że nie potrafi się przystosować. Parę razy nawet pozwolił sobie na płacz przy mnie. 
-Nad czym tak myślisz Zayn? - do kuchni weszła przybita Dan. 
Dziewczynom tez ewidentnie brakowało tego słodkiego blondaska. 
-Nad wszystkim i nad niczym - oparłem głowę na dłoniach.
-Chodźcie, Niall jest na skype! - krzyknęła El z salonu.
Po krótkiej chwili wszyscy znaleźli się wokół komputera i zadzwoniliśmy do chłopaka. Po niecałej minucie ukazała nam się uśmiechnięta twarz Nialler'a.
-Hej wam, jak tam? Co tam? - pytał z uśmiechem.
-Wszystko dobrze, tylko smutno bez Ciebie - żalił się Harry.
-A ty jak zwykle marudzisz - zaśmiał się Blondyn.
-A co u Ciebie? - zapytałem.
-Jest okej - posłał mi uśmiech. - Też za wami tęsknie - uśmiechnął się.
-To wracaj już - powiedziała Perrie zanim zdążyła ugryźć się w język. 
Niall zaśmiał się i powiedział, ze zobaczy co da się zrobić. Pogadaliśmy z nim jeszcze około dwóch godzin. Tematy sypały się jeden po drugim. Po rozmowie wszyscy w lepszych humorach zrobiliśmy sobie maraton horrorów. Koło dwudziestej usłyszeliśmy szczeknięcie drzwi co oznaczało, że moja siostra wybrała się na kolejną balangę z 'przyjaciółmi'. Od ostatniej akcji nikt się do niej nie odzywał. Na początku dziewczyny trochę się nad nami wytrząsały, ale jak wyjaśniliśmy im dokładnie o co poszło, to zrozumiały i było im strasznie szkoda Niall'a.
Położyliśmy się spać jakoś koło pierwszej w nocy. Po raz pierwszy z dobrymi humorami od wyjazdu naszego Irlandczyka.
Obudziłem się jakoś po dziesiątej. Wszyscy już siedzieli w kuchni i zawzięcie nad czymś dyskutowali.
-Cześć ludzie - uśmiechnąłem się i pociągnąłem łyk mleka z butelki.
-Zayn co dziś robimy? My nie mamy żadnych pomysłów - Harry popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
-Może chodźcie do basenu za domem? - podrzuciłem.
-Świetny pomysł! - podekscytowały się dziewczyny.
Siedzieliśmy w dużym obiekcie wodnym i wygłupialiśmy się jak małe dzieci. Chlapaliśmy się wodą i głośno śmialiśmy.  Nagle z domu wyszła zaspana i skacowana Emili.
-Gdzie się podział Horan? - zapytała od niechcenia.
-Ty to masz zapłon - mruknął Hazza pod nosem.
-Co znów chcesz po nim pojechać? - zapytała sceptycznie Eleanor.
Młoda popatrzyła na nią z niedowierzaniem wypisanym na twarzy.
-To dowiem się gdzie on jest, czy nie?! - warknęła na brunetkę.
-Ode mnie nie - dziewczyna Lou wzruszyła ramionami i zanurkowała. 
-Co się z wami do cholery dzieje?! - znów krzyknęła.
-Z nami?! - oburzyła się Peazer. - To Ty od paru dni chodzisz schlana, skacowana, albo śpisz. Drzesz się na każdego nie wiadomo po co i na co. Ochrzaniłaś i spoliczkowałaś biednego Niall'a, jak chciał Ci pomóc i jeszcze śmiesz twierdzić, ze to my się zmieniliśmy?! - Danielle była zdenerwowana.
-Spokojnie kochanie - Liam przygarnął ją do siebie i przytulił.
-Pomóc?! - zaśmiała się młoda.
-Nie poznaję Cię, zmieniłaś się - mruknąłem niezadowolony z tej przemiany.
Dziewczyna rzuciła jeszcze jakiś wianuszek przekleństw i wróciła do domu. Przez dłuższą chwilę milczeliśmy, ale odezwała się Perrie, mówiąc, że jej palce zrobiły się dziwne i ona wychodzi. Zaśmialiśmy się i podążyliśmy za blondynką. Siedzieliśmy znudzeni w domu i nie mieliśmy pojęcia co z sobą zrobić. 
-Może chodźmy do kręgielni? - zaproponował Liam.
-Dobra, przynajmniej nie będziemy płaszczyć tyłków na kanapie - wstałem przeciągając się.
Zanim wyszliśmy minęło jeszcze z pół godziny, bo wszyscy musieliśmy się ubrać. Jednak nie było nam dane spokojnie pograć w kręgle, napadły nas tłumy fanek. Nie tylko naszych, ale też dziewczyn. Sypało się mnóstwo pytań, znaczna większość dotyczyła obecnego miejsca pobytu Niall'a. Nie wiedzieliśmy jak to wyjaśnić, więc głos objął najrozsądniejszy z nas, czyli Liam.
-Niall pojechał do Irlandii, ponieważ strasznie stęsknił się za rodziną i koniecznie chciał ją odwiedzić, a że ostatnio mieliśmy sporo wolnego czasu, skorzystał z okazji - powiedział dość szybko.
Fani uwierzyli i uśmiechnięci rozmawiali z nami na inne tematy. Po dwóch godzinach w otoczeniu ponad pięćdziesięciu osób, wróciliśmy do domu. Harry rzucił się na dywan pod telewizorem i chyba zbyt zmęczony by zrobić cokolwiek, zasnął. Zrobiliśmy mu zdjęcie, wstawiliśmy je na twittera, a potem wysłaliśmy do Horan'a. Po chwili na portalu pojawił się ogrom komentarzy. Niall odpisał, żebyśmy go nie budzili i dali się biedakowi wyspać. 
-Jak on słodko wygląda - dziewczyny rozczuliły się obserwując chłopaka.
-Jak każdy z nas - powiedział Liam.
Głośno się zaśmiałem, ale szybko zatkałem usta dłonią tłumiąc w nich chichot. 

Niall
Siedziałem na hamaku przed swoi domem z laptopem na kolanach i bukowałem bilet na najbliższy lot do Londynu. Dwa dni wystarczyły żebym się zrelaksował. Nie ma to jak rodzinne miasto, no i oczywiście jedzenie. 
-To kiedy jedziesz? - z domu wyszła mama.
-Jutro o szóstej - uśmiechnąłem się do kobiety.
-Przyjedź tu kiedyś z chłopakami, zawsze będzie trochę weselej - podpowiedziała mi.
-Pewnie, kiedyś na pewno - zabukowałem sobie bilet.
-Idź się spakować, bo nie zdążysz - Greg zwalił mnie z hamaku.
Dobrze, że odstawiłem laptopa.
-Ty się o mnie nie bój - dźgnąłem go w ramię.
Chłopak się zaśmiał i popchnął mnie w stronę domu. Wszedłem do pomieszczenia i pobiegłem do swojego pokoju. Spakowałem się, nawet nie składając ciuchów. W Irlandii na prawdę było świetnie, ale tęskniłem za tymi idiotami. Poszperałem jeszcze trochę w internecie i wyłapałem nowe zdjęcie chłopaków w kręgielni. Uśmiechnąłem się na ten widok i jak mucha padłem na łóżka. Spałem jak dziecko. Obudziłem się punktualnie o piątej. Przebrałem się w ekspresowym tempie, chwyciłem kanapkę, pożegnałem się z mamą i bratem. Wsiadłem do taksówki i już po chwili byłem na lotnisku. Zdążyłem idealnie na odprawę. Siedziałem w samolocie i zdenerwowany przebierałem nogami. Podobno powrót mija szybciej, ale to nie prawda. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Jednak udało mi się zasnąć. Obudził mnie głos jakieś baby informujący o lądowaniu. Podekscytowany niemal wyleciałem z samolotu i pognałem do kolejnej taksówki. Po chwili byłem już przed naszym domem. Wysiadłem, zapłaciłem kierowcy i jak najciszej potrafiłem wszedłem do środka, otwierając drzwi swoim kluczem. Zostawiłem walizkę i kurtkę w przedpokoju i prawie bezszelestnie poruszałem się w kierunku, z którego dobiegały głosy. Oczywiście chłopaki siedzieli w salonie, jednak telewizor nie był włączony. Zacząłem przysłuchiwać się rozmowie.
-Ciekawe co teraz robi Niall? - zamyślił się Louis.
-Pewnie śpi - uśmiechnął się Liam.
-Jak tu bez niego nudno - jęknął Zayn.
-Ja chcę żeby on już wrócił - zawył Harry.
-Chcesz? Masz - roześmiany wszedłem do pomieszczenia.
-Niall?! - cztery pary oczu skierowały się na mnie.
-Jak coś to ja jeszcze mogę wrócić do Irlandii - droczyłem się z nimi.
-Nigdzie Cię więcej nie puszczę! - oznajmił Hazza.
Wszyscy rzucili się na mnie i pod ich wspólnym ciężarem padłem na ziemię jak długi, głośno się śmiejąc.
-Horan! - usłyszałem podekscytowany głos Perrie i po chwili i ona tuliła się do mnie.
Do pomieszczenia weszły zwabione krzykiem Pez Eleanor i Danielle. Zaczęły piszczeć i dołączyły do ślicznej kanapki.
-Może dacie mi wstać co? - ledwo mówiłem przez śmiech.
-Nie e - zaprzeczał Styles, wtulając głowę z buszem znajdującym się na niej w zagłębienie mojej szyi.
Śmiechom i wygłupom nie było końca.

Hej wam ;D
No dzisiaj się trochę rozpisałam ;p
Podoba się?

2 komentarze:

  1. Piękne :) . Czekam na część dalszą ;P E xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Super super super loffciam :D
    ~Wikaa ;*

    OdpowiedzUsuń