sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 6

 Najpierw zajrzyjcie do zakładki z bohaterami, ponieważ pojawiły się nowe postacie!!

    Niall pewnie siedział by ze mną do samego wieczora, gdyby chłopaki go nie zawołali, bo mieli jakąś sesję czy coś. Zostałam sama. Leżałam na łóżku nadal nie czując się najlepiej. Chciałam zasnąć i odpocząć, ale Morfeusz nie chciał mnie w swojej krainie. Wstałam powoli z łóżka i podeszłam do szafy. Wciągnęłam na dupę beżowe rurki, a potem na swoją zacną klatkę piersiową zarzuciłam brązową bluzkę, a na to czarną, cieplutką bluzę z napisem ,,Have a nice day''. Na nogi naciągnęłam krótkie kozaki i wyszłam z domu. Skierowałam się w stronę parku i spacerowałam wąskimi uliczkami, otoczona wianuszkiem drzew, pochylających się pod wpływem mokrego śniegu. Rozgarniałam biały puch butem nie patrząc gdzie idę. Nagle mocno się od kogoś odbiłam i upadłabym gdyby nie silne dłonie, trzymane teraz na mojej talii, tego ktosia. Spojrzałam w górę i ujrzałam ślicznego piwnookiego blondyna. 
-Przepraszam i dzięki - mruknęłam oblewając się rumieńcem.
-Zawsze do usług ślicznej pani - promiennie się uśmiechnął - Nathaniel jestem, a Ty? - zapytał puszczając mnie.
-Emili - odezwałam nadal lekko speszona.
-To może w ramach rekompensaty pójdziesz ze mną na gorącą czekoladę? - chuchnął w złączone dłonie.
-Jasne, chętnie - uśmiechnęłam się.
Po drodze dużo rozmawialiśmy. Dowiedziałam się, że ma na nazwisko Coosey i ma dziewiętnaście lat. Chłopak był na prawdę miły i nie ma co zaprzeczać, przystojny. No i tacy ludzie są sami, a jakiś jebany, pryszczaty okularnik chodzi po mieście z jakąś dziunią za rękę?! To musi być jakieś nieporozumienie. 
Weszliśmy do małej kawiarni i zamówiliśmy dwa parujące napoje, które po chwili pojawiły się przed nami niesione przez uroczą blondynkę. Czujecie ten sarkazm, nie? Pijąc gorącą ciesz, a raczej obmacując rękami kubek, w której była, odpowiadałam na pytania blondasa ja i sama mu je zadawałam. Cały czas się śmialiśmy z głupich żartów Nathaniel'a. 
Gdy wypiliśmy już nasze napoje, powiedziałam że muszę już iść. Coos jak na dżentelmena przystało zaproponował, że mnie odprowadzi. Oczywiście się zgodziłam. Podróż powrotna zajęła nam sporo czasu, ponieważ zatrzymywaliśmy się aby oglądać imitację sławnych budowli londyńskich lub koszulek ze śmiesznymi napisami typu : ,,Jestem dziewicą.. Ale to bardzo stara koszulka :)''.
Jednak w końcu musieliśmy się pożegnać. Zapraszałam go do domu, gdzie na pewno czekali już na mnie chłopcy, ale powiedział, że śpieszy się do domu. No cóż, pożegnałam się z nim całusem w policzek i weszłam do domu. W salonie na kanapie chłopaki oglądali jakiś mecz i zawzięcie krzyczeli do telewizora. Zresztą jak każdy facet, a próby nieudanego strzału lub straty piłki były komentowane słowami : ,,kurwa, no!'' ,,Co Ty robisz, debilu?!'' ,,A nie mówiłem kurwa, że tak będzie?!'' i jeszcze wiele, wiele innych. 
Zdjęłam buty i oparłam się ramieniem o framugę cicho zaśmiewając się z przyjaciół i brata. Chłopaki byli tak zafascynowani biegającymi za piłką mężczyznami, że nawet mnie nie zauważyli. Więc ja jako miła osoba, nie przeszkodziłam im tylko skierowałam się na górę do swojego pokoju.
Usiadłam na parapecie biorąc w rękę książkę. Była na prawdę wciągająca. Nawet nie zorientowałam się kiedy minęły trzy godziny, a ja prawie kończyłam opowieść. Nagle moim telefonem zawładnęła jakaś dzika furia i zaczął wibrować, i dziwnie poruszać się po stoliku. Wzięłam go w rękę i nacisnęłam zieloną słuchawkę. 
-Emili, gdzie Ty do cholery jesteś?! - usłyszałam lekko zdenerwowany głos Zayn'a.
Zaśmiałam się i rozłączyłam, rzucając telefon na łóżko. Wyszłam ze swojej twierdzy i zeszłam na dół do chłopaków.
-Siedzę w domu od ponad trzech godzin, idioci - rzuciłam wchodząc do kuchni.
W tamtym momencie ich miny były bezcenne.
-Eee.. Ale jak? - wykrztusił Lou.
-Oglądaliście mecz z taką zaciekłością, ze postanowiłam wam nie przeszkadzać i zatopiłam się w lekturze - wyjaśniłam.
Nadal mieli miny jakbym pojawiła się tu w samej bieliźnie albo i bez niej. Zaśmiałam się i wyjęłam z lodówki serek. Usiadłam do stołu i zaczęłam go po woli jeść. Piątka towarzyszy nadal patrzyła się na mnie nie dowierzając, ale po chwili się otrząsnęli i zaczęli o czymś zażarcie dyskutować. Po moim 'lunchu' wstałam i udałam się do salonu.
-Emili, wypadła Ci jakaś kartka z bluzy - zaraz za mną pojawił się Liam i wręczył mi świstek.
Ze zdziwioną miną otworzyłam kartkę, a po chwili się uśmiechnęłam. ,,Hej! Tu masz mój nr : ***-***-***. Zadzwoń, albo napisz, bo jak nie to Cię dorwę. Wiem gdzie mieszkasz. Nathaniel ;).'' Szybko pobiegłam do swojego pokoju, wzięłam telefon, wklepałam do niego dziewięcio cyfrowy szyfr i wysłałam sms'a. Zeszłam na dół i usiadłam na fotelu, bo na sofie rozwalili się chłopaki i nie było miejsca. Po chwili dostałam odpowiedź na swoje, zacne, mechaniczne urządzenie i uśmiechnęłam się do ekranu. 
Po chwili zamiast oglądać film z chłopakami, siedziałam z podkulonymi nogami i klikałam z Coo.
-Z kim tak piszesz? - zainteresował się Zayn.
-Ciekawski się odezwał - wytknęłam mu język.
-A żebyś wiedziała, a więc? - dopytywał.
-Nie znasz - machnęłam ręką, drugą włączając nową wiadomość.
-Oj no młoooda - jęknął.
-Wal się na pysk, Malik - mruknęłam.
Jednak czarny jak zwykle nie dał za wygraną i wyrwał mi telefon. N a szczęście, moje nie jego, wyszłam z wiadomości, a sam w nie, nie wejdzie, bo mam założone hasło.
-Kurwa, hasło na wiadomości - warknął.
Wszyscy się zaśmiali. Jednak Zee cwaniacko się uśmiechnął i grzebał w telefonie.
-Jednak nie masz go na kontaktach - zaśmiał się.
Gdy tylko wypowiedział to zdanie chłopaki siedzieli obok niego i dokładnie analizowali wzrokiem ekran komórki. Po chwili Zayn zatrzymał kciuk w powietrzu i wypowiedział prawie bezgłośnie ,,Coos''.
-Kto to? - zapytał.
-Przecież no Ci mówię, że nie znasz - uśmiechnęłam się niewinnie, odbierając mu swoją własność.
-Em? - popatrzył na mnie tym swoim wzrokiem.
-Ehh.. Poznałam go dzisiaj w parku - mruknęłam nie chętnie.
-Go? - zapytał Liam.
-No tak, Nathaniel Coosey - dodałam.
Niall zrobił jakąś dziwną minę, ale po chwili skrył ją pod maską z uśmiechem. 
-Ehh.. Ty i Ci Twoi adoratorzy - zaśmiał się brat.
-Spadaj ciołku - walnęłam go w ramię. - Nie bój się ma też siostrę - szturchnęłam go między żebra - właśnie wybieram się ją poznać. 
Wstałam z fotela i skierowałam się do drzwi, już miałam wychodzić, ale drogę zasłonił mi Liam.
-Chce go poznać - powiedział jakby był moim ojcem.
-To czekaj zaraz do niego napiszę, żeby po mnie przyszedł - westchnęłam z ociąganiem.
Po jakiś piętnastu minutach rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłam i ujrzałam przed nimi uśmiechniętego Nat'a. 
-Moi kumple i brat chcą Cię poznać - mruknęłam niezadowolona.
-Luzik, nie bój się, młoda - poczochrał mnie po włosach i bezwstydnie zmierzył do salonu ciągnąc mnie za sobą.
-No to chłopaki to jest Nathaniel - powiedziałam gdy wstali z podłogi - A to jest mój brat Zayn i przyjaciele, Louis, Liam, Harry i Niall - pokazałam po kolei, który to który.
Chłopcy podali sobie rękę, przybili piątkę czy coś w tym stylu. 
-Swój gość, wie jak się witać - zarechotał Malik, gdy okazało się, że przybysz zna jego wymyślne powitanie.
Obydwaj się zaśmiali.
-Czekaj - Coo przymknął jedno oko. - Ja was skądś kojarzę - chwile się zamyślił. - A tak już wiem - pstryknął palcami, jakby go olśniło. - Moja siostra ma w was całe ściany - zaśmiał się kręcąc głową.
-No wiadomo, kto by nie miał - zarechotał Hazz.
-Jak jej powiem, że was widziałem, rozmawiałem, a co dopiero jak się dowie jak mieszkamy dwie ulice dalej, to mnie chyba zamęczy, żeby ją z wami poznać - zaczął się jeszcze bardziej śmiać. 
-To ją przyprowadź - uśmiechnął się Liam.
-No dobra, fajnie, fajnie, ale my idziemy - pociągnęłam Nathaniel'a za bluzę.
Wyszliśmy z domu, żegnając się z chłopakami. Z tego co zauważyłam Horan ani razu się nie uśmiechnął, ani nic nie powiedział. Ledwo wysilił się na podanie ręki nowo przybyłemu.
-Chyba ten blondyn - zamyślił się. - Niall, był o Ciebie zazdrosny - Cos szturchnął mnie w bok.
Popatrzyłam na niego morderczym wzrokiem, ale nie odezwałam się.
-Powinnaś znaleźć wspólny język z moją siostrą - zręcznie zmienił temat - jesteście w tym samym wieku.
-A Ty przypadłeś do gustu Zayn'owi. - zaśmiała się.
-Całkiem fajny kolo - powiedział - dobra chodź, to tu.
Weszliśmy do domu i już od progu było słychać puszczoną na cały regulator piosenkę chłopców ,,Little things''. Po chichu zakradliśmy się do pokoju dziewczyny i zobaczyliśmy jak siedzi koło łóżka i śpiewa piosenkę nie zwracając uwagi na nic wokół niej.
-Ocknij się - Nathan ściszył muzykę.
-Palant, co Ci się w nich nie podoba?! - warknęła na niego.
Nie patrzyła w naszą stronę, więc mnie nie zauważyła.
-Nic - podniósł ręce do góry. - Zayn ma taki sam trik powitalny jak ja, Liam jest miły i ogólnie ma takie fajne nastawienie do wszystkich, Harry ma cholerne poczucie humoru i ze wszystkiego się śmieje, Louis jest dziecinny, ale nie da się go nie lubić, a Niall jest najwidoczniej zazdrosny o siostrę Zayn'a, bo jak mnie z nią zobaczył, to zmierzył mnie groźnym spojrzeniem - zaśmiał się, a ja wymierzyłam mu karnego kuksańca. - Emili, no! - krzyknął.
On to wszystko robił specjalnie, podpuszczał biedną dziewczynę, a tej oczy wychodziły z orbit.
-Skąd wiesz? - zapytała, nadal będąc w szoku.
-Gadałem z nimi, a Em stoi obok mnie - oparł się o drzwi.
Dziewczyna go wyśmiała i nie uwierzyła.
-Emili weź coś powiedz, bo mnie szlak trafi - powiedział chłopak.
-Cześć Charlie - weszłam w głąb pokoju.
-Nie żartowałeś? - zdołała wykrztusić blondynka.
-No cały czas Ci mówiłem - zaczął się z niej śmiać.
-Emili, mogę Twój autograf? - zapytała niepewnie.
-Mój? Ja przecież nie jestem sławna - uśmiechnęłam się do niej.
-Proooszę - jęknęła.
-Dobra, luzik. jak tak bardzo chcesz. Gdzie? - zapytałam.
Podała mi jakiś notes i ołówek. Maznęłam tam mój podpis i oddałam go z powrotem dziewczynie.
-Powiedz mi tylko, że ten ciota się nie zbłaźnił - popatrzyła na mnie błagalnie.
-Ej, uważaj na słowa - Nat wymierzył w nią palcem.
-Od razu przekonał do siebie mojego brata i moim zdaniem dogadają się ze sobą - zaśmiałam się.
U rodzeństwa siedziałam jeszcze jakąś godzinę, a potem powiedziałam, ze muszę się zbierać. Również tym razem Coos mnie odprowadził, ale wcześniej obiecałam Char, że przedstawię ją chłopakom, tylko nie tym razem. Wróciłam do domu i opowiadałam wszystko chłopakom. Wydawało mi się, ze wszyscy słuchali z zainteresowaniem, ale myliłam się. Niall siedział ze skwaszoną miną i patrzył się w dywan z wielkim zainteresowaniem. Dokończyłam historię, jednak już bez takiego zapału. Gdy skończyłam, powiedziałam i jestem zmęczona, oczywiście kłamałam, i skierowałam się do swojego pokoju. Gdy była na schodach jeszcze jakieś krzyki : ,,Co jest z Tobą, Niall?!''  ,,Teraz tam pewnie siedzi i ryczy przez Ciebie''  ,,Nie poznaję Cię Niall''.  Może i faktycznie parę łez spłynęło po moim policzku, ale zaraz je starłam. 
Weszłam do swojego pokoju, przebrałam się w długą koszulkę, która służyła mi za piżamę i ległam na łóżko. Po chwili usłyszałam kroki po schodach i trzaśnięcie drzwiami. Podejrzewałam, że sprawcą tego zamieszania jest Pan Horan. Ukryłam się pod kołdrą i zaczęłam cicho łkać. Coś kurwa ostatnio za często płacze. Kurwa, no. Nawet nie wiem czemu to robię. Zrobiło mi się dziwnie smutno, gdy Niall nie zaakceptował mojego kolegi, a potem kompletnie mnie zlał. Było mi przykro, bo strasznie lubiłam tego blondaska. Po chwili drzwi do mojego prostopadłościennego pomieszczenia się otworzyły i ktoś po cichu podszedł do łóżka. Po chwili poczułam jak materac obok moich nóg się ugina. Udawałam, że śpię bo nie chciałam z nikim rozmawiać.
-Wiem, że nie śpisz - mruknął chłopak. - Przepraszam Cię. Wiem, że zachowałem się jak jakiś debil, ale tak jakoś dziwnie się czułem - mruknął.
Odkryłam kołdrę, pociągnęłam nosem i wytarłam łzy.
-Płakałaś? - zapytał, znając odpowiedź. - Przeze mnie - bardziej stwierdził niż zapytał. - Znów wszystko zjebałem, przepraszam - powiedział i wstał.
Jednak złapałam go za nadgarstek i delikatnie się do niego uśmiechnęłam.
-Zostań - szepnęłam.
Chłopak zdziwiony, ale chyba jednocześnie zadowolony cofnął się i usiadł na krawędzi łóżka. Ja wygodnie się położyłam i wpatrywałam się w jego profil.
-Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytał.
-Tak sobie - mruknęłam.
Blondyn uśmiechnął się i wdrapał na miejsce obok mnie. Przykrył się kołdrą i leżał, tak po prostu bez słowa. Leżałam odwrócona do niego dupą. Po niecałej minucie poczułam silną i ciepłą dłoń na moim brzuchu, którą Horan przyciągnął mnie mocno do siebie. Leżałam wtulona w jego tors. Przyjemne ciepło z jego ciała, przechodziło na moje i już po chwili odpływałam w błogi sen, ostatnie co pamiętam to ciche ,,przepraszam'' wyszeptane wprost do mojego ucha, ciepłe wargi na czole i dłoń oplatająca mnie w pasie. Potem była już pustka. 

     Kolejnego ranka obudziłam się nadal w ramionach Horan'a. Było tak przyjemnie, że nie miałam ochoty wstawać, no ale ktoś musiał zrobić śniadanie dla chłopaków i tym kimś jak zwykle byłam ja. Delikatnie wyswobodziłam się z objęć blondyna i po cichu zeszłam na dół, aby zrobić naleśniki z syropem klonowym.  Gdy wszystko było gotowe poszłam obudzić chłopaków. Wszyscy bez większego narzekania, a Nialler'owi wystarczyło tylko otwarcie drzwi od pokoju i już lunatykował do kuchni. Uderzając we wszystkie możliwe przedmioty po drodze. Śmiałam się z niego, bo co chwilę masował obolałą już nogę, ale dalej kontynuował podróż z zamkniętymi oczami. 
Przy stole siedzieli już wszyscy, czekali tylko na mnie. Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść naleśniki własnej roboty. Po skonsumowaniu śniadania wróciłam do pokoju, aby przebrać się z 'piżamy' w jakiś normalny strój. Najpierw jednak skierowałam się do łazienki aby pociągnąć rzęsy czarnym tuszem, a usta malinowym błyszczykiem. Wróciłam do pokoju już w samej bieliźnie i szukałam czegoś sensownego do ubrania. W końcu wyjęłam niebieskie dżinsy i białą bluzkę na długi rękaw, z flagą Wielkiej Brytanii. Włosy spięłam w koka i zeszłam na dół. Chłopaki znów oglądali jakiś film. Podeszłam do nich zabrałam im pilot i wyłączyłam odbiornik.
-Idziemy do parku - powiedziałam zanim którykolwiek zdążył się odezwać. - Nie będziecie codziennie siedzieć na kanapie. 
Chłopcy z uśmiechami na twarzach ubrali kurtki, buty i byli już gotowi. Ja oprócz tego co chłopaki, narzuciłam jeszcze na siebie komin, nauszniki i do kieszeni włożyłam rękawiczki. 
Ku naszemu zdziwieniu przez całą drogę był spokój, nikt nie zaczepiał moich sławnych przyjaciół i nie było żadnego fotoreportera. Doszliśmy do parku i tam zaczęłam się zabawa. Rzucaliśmy się śnieżkami i ganialiśmy jak pięcioletnie dzieci. Starsi ludzie uśmiechali się na nasz widok, a dorośli w wieku od 30 do 40 lat patrzyli na nas z politowaniem. Akurat uciekałam przez Zayn'em, gdy na kogoś wpadłam.
-Znów ta sama sytuacja - zaśmiał się ktoś.
Odsunęłam się i ujrzałam Nathaniel'a.
-Faktycznie - zawtórowałam mu.
Po chwili obok mnie pojawiła się piątka zdyszanych 'dzieci'. Wszyscy przywitali się uśmiechami i podaniem dłoni, czy tam jakimś niezrozumiałym gestem (między Nathan'em a Zayn'em). Nawet Niall był radosny. Chłopcy tak się zagadali, ze odeszłam od nich i z odległości trafiłam Coo w głowę dużą śnieżką. Chłopak rozejrzał się i kiedy dostrzegł mnie, powiedział coś do reszty i w sześciu rzucili się w pogoń za mną.
-To nie fair! - krzyczałam. - Was jest więcej! - gdy wypowiadałam te słowa, ktoś się na mnie rzucił.
Wylądowałam twarzą w śniegu i nie mogłam wstać. Wszyscy się śmieli, a ja leżałam nie ruszając się.Wszyscy zamarli i zaczęli mną potrząsać i krzyczeć moje imię. W końcu podniosłam się i widząc ich miny wybuchnęłam gromkim śmiechem.


Miało być bez Twojego spamu Olka ;D 
No ale dobra masz, bo i tak tylko Ty to czytasz..

2 komentarze: