środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 10

Niall
Ma dopiero osiemnaście lat, a tyle już przeżyła. Boże jaki chuj mógł jej to zrobić. Jakbym go spotkał, to zajebałbym. Przecież ona jest taka drobna i śliczna. Nie wiem jak można posunąć się do czegoś takiego. 
Myślałem o tym wszystkim leżąc na plecach obok Emili i czując przyjemny ciężar na swojej klatce piersiowej, którego sprawcą była głowa dziewczyny. Delikatnie dotknąłem jej czarnych kosmyków, łaskoczących moją szyję. Spojrzałem an zegarek. Była już ósma, zaraz będę musiał wstać i jechać na jakąś sesję czy coś w tym stylu. Delikatnie odchyliłem kołdrę i chciałem się spod niej wyślizgnąć.
-Gdzie idziesz? - zapytała dziewczyna rozespanym głosem.
-Nie chciałem Cię obudzić - mruknąłem.
-Nic się nie stało - uśmiechnęła się. - No to gdzie się wybierasz? - ponowiła pytanie.
-Jedziemy z chłopakami na sesję zdjęciową - skrzywiłem się.
-Horan wstawaj idioto! - rozległ się krzyk Zayn'a z dołu.
-Sam jesteś idiotą, Malik! - odkrzyknąłem mu.
-Em walnij go za mnie - poprosił dziewczynę.
-Nie - odezwała się Czarna.
Zaśmialiśmy się i leniwie zwlokłem się z łóżka. Poszedłem do swojego pokoju i naciągnąłem pierwsze lepsze spodnie i bluzkę z napisem Free Hugs. Zszedłem na dół, gdzie już była reszta chłopaków i E. Dziewczyna krzątała się po kuchni i robiła nam śniadanie. Usiadłem obok Lou i obserwowałem pannę Malik. Po chwili na stole wylądowały trzy pełne talerze naleśników, a obok syrop, nutella i dżem. Od razu złapałem jeden talerz i przysunąłem sobie pod nos, wziąłem naleśnika w rękę i wrzuciłem na niego sporą porcję nutelli po czym z bananem na ryju zjadłem go. 
-No co się tak gapicie? - zapytałem.
-Nic, Horan. Jedz, jedz - Louis poklepał mnie po ramieniu i zaśmiał się pod nosem.
-Znów się ze mnie śmiejecie - oburzyłem się.
-Wcale nie - zaprzeczył Zee.
-Pierdol, pierdol - mruknąłem jedząc kolejnego naleśnika.
-Dobra chłopaki, jemy i zbieramy się, bo zaraz trzeba jechać - powiedział Liam.
-Co będziesz robiła sama w domu, Młoda? - Hazza popatrzył się na dziewczynę
-Ja osobiście wpadłam na pomysł, żeby z wami pojechać - zaproponowała.
-Pewnie, przyda się ktoś do pomocy Lou - powiedział Louis. - Nasza stylistka nie daje sobie z nami rady - zaśmiał się.
-Nie zdziwiło mnie to specjalnie - odparła.
-Idź się ubieraj, jak chcesz zdążyć - Z zrzucił ją z krzesła.
-Sama bym dała radę, ale dzięki - mruknęła sarkastycznie.
Podniosła się z ziemi i ruszyła schodami na górę, odprowadziłem ją wzrokiem i zacząłem dalej jeść.

Emili
Nie myślałam, ze się zgodzą, no ale przynajmniej nie będę siedziała sama w domu. Podeszłam do szafy, wyjęłam czarne rurki, białą bokserkę i beżowy szeroki sweterek. Do tego wyciągnęłam białe trampki z ćwiekami, mimo że jest zima.
-Idziesz, Emili? Trzeba już jechać - zawołał Zayn.
-Już idę - odkrzyknęłam.
Szybko się ubrałam, naciągnęłam na nogi buty, chwyciłam telefon w kieszeń i zbiegłam na dół.
-Ej, to my mieliśmy tam wyglądać najładniej, a nie Ty - oburzył się Horan gdy do nich dołączyłam.
-Zgadzam się z nim - Zayn objął mnie w talii. - Śliczną mam siostrę, nie? - zalałam się rumieńcem i dźgnęłam go w ramię.
-Przestań - warknęłam.
-Taka prawda - pocałował mnie w policzek i ciągnąc za rękę wyszliśmy z domu.
Wpakowaliśmy się do vana chłopaków i zmierzaliśmy w kierunku miejsca gdzie miała się odbyć ich sesja
Niedługo po tym chłopaki rozwalali swoją garderobę.
-Emili ratuj mnie, nie wytrzymam z tymi pięcioma debilami - podeszła do mnie Lou.
-Pewnie, co mam robić? - zapytałam.
-Ratujesz mi życie - westchnęła - ułóż chłopakom fryzury a ja znajdę im jakieś stroje - poleciła.
Wstałam z fotela i podeszłam do obrotowego krzesła przed wielkim lustrem. 
-Chłopaki! - wrzasnęłam - który pierwszy? - udawali, że mnie nie słyszą.
Głośno westchnęłam.
-Harry chodź, z Tobą będzie najmniej roboty - kiwnęłam ręką na chłopaka.
Hazza ze skruszoną miną usiadł na miejscu. Włożyłam rękę w jego loki, delikatnie rozczochrałam na boki i ułożyłam grzywkę, popsikałam lakierem i gotowe. 
-Już spadaj - wygnałam go.
-Szybko poszło - odetchnął.
-Liam - chłopak bez marudzenia zajął miejsce.
Li obserwował w lustrze co robię z jego włosami, które były teraz na prawdę krótkie, więc wystarczyło przeczesać je grzebieniem i po robocie.
-Lou, teraz Ty - zawołałam.
Z nim też nie było dużo roboty, wystarczyło zaczesać grzywkę na żel, trochę ułożyć resztę szopy i już przede mną siedział Horan. Teraz co stworzyć na łbie temu blondynowi? Postanowiłam zrobić coś podobnego jak z Tomlinson'em, tylko że Nialler'owi postawiłam grzywę do góry.
-Brat siadaj - westchnęłam.
Myślałam, że z Zayn'em zejdzie mi się dłużej, ale poszło całkiem, całkiem. On prawie zawsze ma taką samą fryzurę. 
-Uwinęłaś się z nimi szybciej niż ja - zaśmiała się Lou.
-Jakoś trzeba sobie radzić, przecież mieszkam z tymi debilami - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się.
-Eeej, uważaj sobie - oburzył się Harry.
-Milcz Styles i przebieraj się, a nie w samych bokserkach łazisz - westchnęłam. - Nie chce tego oglądać - ostentacyjnie zakryłam oczy ręką.
-To nie - machnął włosami i odszedł.
-Dzieci.
Po długiej sesjii i jeszcze jakieś godzinie poświęconej fanom siedzieliśmy w samochodzie i oczywiście jak to chłopaki oblewali kolejny udany koncert.
-Nie żłopcie tyle - zaśmiałam się. - Przecież dzisiaj sylwester 
-O kurwa zapomniałem - uświadomił sobie Niall.
-Już wiem dlaczego tak mało mówisz w wywiadach - zarechotałam. - Ciągle przeklinasz. 
-Oj tam - wyszczerzył białe ząbki.
-Skończcie ze sobą flirtować, bo jesteśmy już pod domem - Zayn grzmotnął Horan'a w tył głowy.
-Malik zamknij ten swój pysk, chociaż raz co? - wypchnęłam go z samochodu.
-Nie wyżywaj się na mnie. Weź Harry'ego albo coś innego, ale no nie mnie - oburzył się.
-Nie przeżywaj Zee, nie przeżywaj - poklepałam go po ramieniu.
Zgrabnie wyminęłam chłopaków i weszłam do domu, zatrzaskując, oczywiście przypadkiem, drzwi przed nosem Louis'a. Weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Przeleciałam wzrokiem po półkach, ale nic nie przykuło mojej uwagi. Skrzywiłam się i chwyciłam jogurt tyłkiem zamykając lodówkę. 
-Która godzina? - zapytałam gdy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.
-Koło osiemnastej - rzucił Liam. - Czemu pytasz? 
-Muszę się przyszykować do sylwestra. Idę zadzwonić po dziewczyny! - krzyknęłam.
No i tyle mnie widzieli, został po mnie tylko mały pojemniczek po truskawkowym jogurcie pitnym.

Niall
Stałem na drabinie w salonie i czepiłem jakieś zasrane serpentynki do żyrandola. Co chwila dostawałem nową serpentynę albo balon i czepiałem je do żyrandola lub czegoś innego. Zlazłem z tej drabiny, oczywiście mało się nie spieprzając, ale pomińmy ten fakt.
Ustałem w wejściu i byłem z siebie dumny. Wyglądało to całkiem fajnie. Po całym suficie przesuwały się balony napełnione helem, a między nimi wirowały serpentyny w różnych kolorach.
-No, Niall spisałeś się zaiście - pochwalił mnie Zayn.
-No wiem, bo to ja, nie? - uśmiechnąłem się szczerze.
-Tak oczywiście, miszczu - zarechotał Mulat. - Która tak w ogóle godzina? - zapytał po chwili.
 -Dwudziesta - dotarł do ans głos Louis'a.
-No to bierzemy telefony dzwonimy żeby ludzie już wpadali i idziemy się przebrać - potarłem ręce.
-Tak jest szefie - znów śmiał się Liam.
-Masz dzisiaj dobry humor tato - zauważył Zayn.
-A czemu miałbym mieć zły, przecież jest Sylwek, nie? - poklepał Z po ramieniu.
Po kilku minutach wszyscy znajomi byli obdzwonieni, a my biegiem rozstawialiśmy jedzenie i picie, a potem an górę żeby się trochę ogarnąć. W swoim pokoju znalazłem się szybciej niż mi się wydawało. Przechodząc obok pokoju Emili usłyszałem swoje imię, ale zlekceważyłem to. Znów nas obgadują. Pokręciłem głową z politowaniem, ale szerokim uśmiechem na ustach. Nałożyłem czarne spodnie z opuszczonym krokiem i biały T-shirt. Usłyszałem dzwonek do drzwi i z wielkim krzykiem pobiegłem otworzyć. 
-Cześć Horan - Nathan podał mi rękę.
Za nim do środka wpakował się Chris, Andrew i Charlie. Kto ich do chuja zaprosił?! Bo na pewno nie ja. Usłyszałem tupot obcasów i na schodach pojawiły się Dan, El i Em. Dziewczyny były ubrane w sukienki. Młoda od razu rzuciła się w objęcia Nathaniel'a. Skrzywiłem się, ale już po chwili zająłem się rozmową z Louis'em, który wyszedł z kuchni i też nie był zachwycony z wizyty gości. Starałem się nie patrzeć w ich stronę, no ale nie ukrywam było ciężko. Jednak po chwili dom zapełnił się i pękał w szwach. Śmiałem się ze znajomymi z zespołu. Siedzieliśmy rozwaleni na kanapie z piwami w ręku.

Emili
Nie znałam tu większości osób! Nie ukrywając było ich z trzysta. Siedziałam koło prowizorycznego barku z Eleanor, która miała na sobie sukienkę, którą dostała ode mnie na Boże Narodzenie. Ja natomiast ubrana byłam w sukienkę do połowy uda. Kiecka miała białą górę i niebieski rozkloszowany dół. Do tego nałożyłam białe szpilki. Śmiałam się z jakiejś historii którą opowiadała mi El, gdy nagle do kuchni z nietęgą miną wparował ..


Cześć ^^ 
No i jest 10 ;p
Łiiii ;D 
Czekamy an 11 ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz