niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 2.

     -Przepraszam, że Ci przerwę - chłopak pokiwał głową - Możesz zadać trzy pytania, trzy zadania lub zrobić mieszankę - dokończyła Dan.
-Wrabiasz mnie - mruknęłam tak żeby usłyszała.
-O to chodzi - zaśmiała się.
-No to najpierw pytanie - wtrącił się chłopak. - Czy masz kogoś na oku? - zapytał.
-Taak - przeciągnęłam samogłoskę.
-Czy można powiedzieć, ze się zakochałaś? 
-Może zauroczyłam, o tak! - skinęłam głową.
-Uuuuuuu - rozległo się.
-Teraz powiedz swojemu bratu kim jest ten farciarz - chłopak szeroko się uśmiechnął.
-Dopadnę Cię - wymierzyłam w niego palcem
Wszyscy wokół się zaśmiali. Ustałam na palcach aby sięgać ucha brata i wyszeptałam mu imię i nazwisko. Zayn'owi rozszerzyły się oczy i popatrzył na mnie, a ja tylko wzruszyłam ramionami. Malik zaśmiał się i mnie przytulił.
-Wiem, że tym szczęśliwcem jestem ja! - Harry wyszedł na scenę pewnym krokiem.
-Nie to nie ty - zapewniłam go.
Hazza nagle się zatrzymał popatrzył na nas spode łba i obrażony wrócił za kulisy. Cała ta sytuacja rozbawiła fanów.
     Porozmawialiśmy jeszcze chwilę z publicznością i wróciliśmy za kulisy. Tam chłopaki patrzyli się na mnie z dużymi oczyma, a Zayn patrzył na mnie znacząco.
-No co?! - warknęłam.
-Kto? - zapytał Louis z szerokim uśmiechem.
-Na pewno nie Ty - zapewniłam go.
-To dobrze - weszła Elka.
-Nam powiesz, prawda? - zrobiła kocie oczy Dan.
-Jasne - uśmiechnęłam się - ale jak piśniecie słówko chłopakom, to pozabijam - popatrzyłam na nich groźnie.
-Nic nie powiemy - zapewniły zgodnie obie.
-To co? Zwijamy do domu? - zapytał Niall.
-No, pewnie tak - mruknęłam pod nosem i ruszyłam w stronę samochodu.
W pogoń za mną rzuciły się Eleanor i Danielle.
-No mów - ciągnęła mnie za ramię Cal.
-Nie teraz, chłopaki są zaraz za nami - mruknęłam.
-Oj wcale, że nie! - krzyknęła Dan.
-Właśnie, ze tak - odkrzyknął Zayn.
-Mówiłam.
-Zamknij mordę Malik! - warknęła El.
-Kultury trochę, kultury - Zee podniósł wysoko głowę.
Wszyscy zaśmiali się i zapakowali swoje szanowne dupy do auta. Mi przypadło miejsce między moim bratem a Niall'em.
     Po piętnastu minutach śmiechu, zabawy i wygłupiania dotarliśmy do domu chłopców. Wygramoliliśmy się z samochodu i ja jako pierwsza rzuciłam się na drzwi. Wcześniej oczywiście wyrwałam kluczyk Liam'owi, co skomentował groźnym mruknięciem. Wracając, otworzyłam drzwi i pobiegłam do kuchni. Wciągnęłam to co było dostępne i zamknęłam się w pomieszczeniu. Zaczęłam przygotowywać potrawkę z kurczakiem i ryżem. Po chwili z kuchni zaczęły wydobywać się piękne zapachy, a Niall dobijał się do drzwi. 
-Wpuść mnie, błagam! Wpuść mnie! Emiiiiiiiiili! - wrzeszczał na cały dom.
-Przykro mi Niall, jeszcze pół godziny - powiedziałam wychodząc z kuchni i zamykając za sobą drzwi.
-Co?! Chcesz mnie zagłodzić? - popatrzył na mnie spode łba.
-Nie, no jakbym śmiała - zachichotałam. 
Chłopak założył ręce na piersi i groźnie na mnie patrzył. 
-No chodź do mnie Nialler'ku mój - rozłożyłam ręce.
Horan najpierw popatrzył na mnie z niedowierzaniem, a potem się na mnie rzucił. Pod jego ciężarem wylądowałam na ziemi.
-Złaź ze mnie - powiedziałam.
-Nie - wepchnął mi głowę w zagłębienie szyi i na mnie leżał. Poszukajmy innych argumentów.
-Horan, bo jedzenie się przypali - popatrzyłam w jego niebieskie oczy.
Na chwilę zatrzymaliśmy się w bez ruchu patrząc sobie głęboko w tęczówki. Jednak odwróciłam głowę.
-Bo nie będziesz miał co jeść - mruknęłam nie patrząc na niego.
-A to leć do kuchni, leć, leć - wstał i podniósł mnie za biodra, delikatnie popychając w stronę drzwi.
Zaśmiałam się i otworzyłam wrota prowadzące do świątyni farbowanego blondyna. Uderzyła w nas woń doskonale upieczonego kurczaka. Nie zdążyłam przekroczyć progu i zatrzasnąć drzwi Niall'owi przed nosem, a rozległ się dźwięk oznajmiający, że danie jest gotowe. Wyjęłam je z piekarnika i odkryłam pokrywkę. Chile delektowałam się zapachem, a potem rozłożyłam dania na talerze, ułożyłam na tacę, otworzyłam drzwi i krzyknęłam do Horan'a żeby się odsunął, bo idę z gorącą potrawą.
     Po chwili wszyscy już jedli, aż im się uszy trzęsły. 
-Zajebiste, siostra - mruknął Zayn.
-Zgadzam się - powiedział Lou.
-Ja też - dodał Liam.
-I ja - krzyknął Harry z pełną buzią.
Niall natomiast siedział i wpatrywał się dziwnym wzrokiem w pusty talerz.
-Niall? Nie smakowało Ci? - zapytałam ukrywając swoje rozczarowanie.
Spojrzał na mnie smutnymi oczyma.
-Gorzej Ci?! - pobiegł do kuchni i po niespełna minucie wrócił z powtórnie zapełnionym talerzem. 
Zaśmiałam się.
-To jest po prostu.. Eh.. Ah.. i Oh.. - zachwycał się.
Wszyscy głośno się śmiali, a chłopak pałaszował dokładkę z wielkim bananem na twarzy.
     Posiedzieliśmy jeszcze u chłopaków jakoś do wieczora, a potem wróciłam z Zayn'em do naszego domu.
-Em.. - zaczął Malik.
-Nawet nie kończ, wiem jestem głupia - westchnęłam.
-Moim zdaniem wcale nie ii.. wiesz, co? - spojrzałam na niego - dobry wybór siostra - zarechotał.
Wymierzyłam mu karnego kuksańca w bok i też się zaśmiałam. Gadaliśmy tak może jeszcze z godzinę, aż mój brat zaczął trudny temat.
-Emili
-Tak?
-Wiesz, że musimy im w końcu powiedzieć - westchnął obejmując mnie ramieniem.
-Ja nie potrafię - kilka łez potoczyło się po moim policzku.
-Damy radę - otarł je wierzchem dłoni i ciepło się uśmiechnął.
-Ty im to mówisz - popatrzyłam mu w oczy.
-To kiedy?
-Może jutro? Zadzwoń do nich i powiedz, żeby przyszli do MSC - powiedziałam.
-No dobra. Idę - jednak nadal siedział w miejscu.
Wiedziałam, że dla chłopaka też jest to trudne, więc ja poszłam do telefonu i zadzwoniłam do chłopców. Odebrał Liam, więc wyjaśniłam mu wszystko na spokojnie, czyli kiedy mamy się spotkać, o której i powiedziałam, że mamy ważną sprawę.
     Pożegnałam się z moim bratem i położyłam się spać. Zayn jeszcze szwędał się po domu, ale po chwili i on się położył.
     Następnego dnia wstałam o dwunastej, spotkanie z chłopakami mieliśmy na piętnastą, więc miałam jeszcze czas. Poszłam wziąć długi prysznic. Jeszcze owinięta w ręcznik weszłam do pokoju i wygrzebałam jakieś ciuchy, czyli żółte rurki i czarną bluzkę na krótki rękaw z wielką uśmiechniętą gębą na środku. Włosy zostawiłam rozpuszczone i zeszłam na dół na śniadanie. Przywitałam się z Zee, który też nie miał nastroju i zaczęłam konsumować jajecznice. 
     Po chwili szliśmy już w stronę MSC. Byłam zdenerwowana i niepewna naszej decyzji, ale to przyjaciele, powinni wiedzieć. Przekroczyliśmy próg baru i od razu zobaczyliśmy czwórkę dzieci czekających na nas. Podeszliśmy do stolika. Chłopcy jak zwykle się wygłupiali, ale gdy zobaczyli nasze poważne miny uspokoili się.
-Coś się stało? - zapytał Liam.
-Chcemy wam o czymś opowiedzieć - zaczęłam.
-Powinniście o tym wiedzieć - westchnął Zayn.
-Czy..? - zaczął Lou.
-Tak, Louis. Chodzi o naszych rodziców - przerwałam mu.
Wokół nas zapanowała cisza. W końcu Zayn podjął się opowieści.
-Nie pamiętam dokładnie wszystkiego, bo miałem zaledwie pięć lat. Wiem, że rodzice pojechali wtedy po prostu na zakupy, zostawiając mnie abym pilnował E. Miało ich nie być zaledwie godzinę, może półtorej. Wyszli z domu żegnając się z nami. Czekaliśmy na nich, oglądając telewizje, śmiejąc się i bawiąc, no jak to dzieci. Po niedługim czasie ktoś wszedł do domu. My uradowani rzuciliśmy się w stronę drzwi myśląc, że to rodzice. Jednak myliliśmy się. W drzwiach stało dwóch policjantów i baba z domu opieki. Patrzyli na nas wzrokiem pełnym smutku i żalu. Zaczęli nam tłumaczyć, że nasi rodzice są w lepszym miejscu, że kiedyś się z nimi spotkamy i tym podobne brednie - Malik otarł policzki wierzchem dłoni, a ja przyległam do jego ramienia, pociągając nosem. - Zabrali nas do domu dziecka, gdzie przeżyliśmy okropne lata.  Trzymaliśmy się razem, ale wszyscy nam dogryzali, że rodzice nas zostawili. Gdy byliśmy już starsi, ja miałem piętnaście lat, a Emili czternaście było jeszcze gorzej. Wtedy zacząłem się bronić i nie raz przywaliłem jakiemuś debilowi w ryj. Większość osób się mnie bała, więc nie zaczynali się też do Am. Rok temu wyprowadziłem się stamtąd zabierając ze sobą Młodą. - spojrzał na mnie? - Mówić im dalej? - skinęłam głową. - Jednak to nie był koniec naszych problemów. Już w domu dziecka Emili zaczęła się ciąć. - zrobił pauzę.
Chłopcy spojrzeli na mnie z oczami pełnymi smutku i współczucia.
-Jeden dzień zapamiętam do końca swojego życia i chyba mojego nazwać najgorszym dniem mojego życia. To było wtedy gdy poszedłem na cating do X-Factor'a - westchnął.
-To wtedy.. Poznałeś nas - spuścił głowę Harry.
-Nie, to nie dlatego chłopcy - zapewnił ich. - ja was na prawdę kocham, jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi i braćmi, ale wtedy stało się coś złego - spojrzał na mnie. 
-Mów - zachęciłam.
-Wróciłem do domu, bardzo zadowolony i wręcz zachwycony. Już od samego wejścia wołałem Em, jednak ona nie odpowiadała. Na początku myślałem, że poszła się przejść, albo coś w tym stylu. Wszedłem do salonu i pierwsze co to upadłem na kolana. Na środku pomieszczenia leżała Em, wokół jej rąk była kałuża krwi, zresztą do tej pory ma ślady - przerwał.
Niall chwycił delikatnie moją rękę i zdjął z niej błękitną opaskę z Nike. Na nadgarstku widoczna była długa blizna,a  pod nią mniejsza. Można było się domyślić, że rany były głębokie i dlatego się nie zagoiły. Horan podniósł moją dłoń i ucałował rany. Pogłaskałam go po włosach i nałożyłam opaskę zakrywającą rany.
-Po całym dywanie porozrzucane były tabletki, a obok głowy leżała pusta butelka po wódce - kontynuował brat. - Rzuciłem się w jej stronę, myślałem, że nie żyje. Jednak miała puls, ledwo wyczuwalny ale miała. Sięgnąłem po telefon i szybko zadzwoniłem po pogotowie, które pojawiło się piętnaście minut później. Od razu zabrali Emili do karetki i odjechali na sygnale, oczywiście pojechałem z nimi. W szpitalu lekarz powiedział mi, że nie wiadomo  czy Em to przetrwa i uda się jej przeżyć. Płakałem, tak cholernie płakałem. Całą noc spędziłem obok jej łóżka. Nad ranem poszedłem do lekarza, który powiedział, że są nikłe szanse na przeżycie. Byłem zadowolony. Nie ruszałem się ani na krok ze szpitala, lekarze i pielęgniarki próbowali mnie wyrzucił, ale jedno moje spojrzenie i rezygnowali. Tydzień potem otworzyła oczy. Moje serce biło jak szalone. Po kolejnym tygodniu wróciła ze mną do domu i obiecała mi, że nigdy więcej nie zrobi czegoś takiego, niedawno poznała was i resztę historii już znacie - zakończył.
     Chłopcy byli wstrząśnięci. Siedzieli i nie mieli pojęcia co zrobić, jak zareagować. Bali się zrobić jakikolwiek ruch. Ja natomiast ryczałam jak bóbr przytulana przez Zayn'a. W którymś momencie wyrwałam się mu, wstałam od stolika i wybiegłam na dwór. Uderzyło we mnie świeże powietrze i promienie słońca, oświetlając moją załzawioną twarz. Ruszyłam biegiem w stronę parku. Usidłam na jednej z ławek, podciągnęłam kolana pod brodę i płakałam, nie potrafiłam się powstrzymać. 
     Siedziałam tak może z pięć minut, aż poczułam że ktoś mnie obejmuje i przyciąga do siebie, gładząc po włosach. Spojrzałam do góry i ujrzałam błękitne oczy i farbowaną blond czuprynę należącą do Niall'a.
-Ja.. przepraszam - mruknęłam, obejmując go ramionami w pasie.
-Za co? Nie masz za co przepraszać, to był na prawdę ciężki okres dla Ciebie i Zayn'a. Przykro mi - pocałował mnie we włosy.
-Ja się nadal nie mogę z tym pogodzić, strasznie mi ich brakuję. Prawie wcale ich nie pamiętam. Wiem tylko, że wdałam się w mamę, która była podobno piękna. Nie potrafi ich sobie przypomnieć - zaczęłam płakać.
-Nie płacz, proszę Cię, nie płacz. Ułoży się, zobaczysz - uśmiechnął się do mnie.
-Dziękuję Ci Niall - chciał mi przerwać. - Za wszystko, za to że jesteś, że mi pomagasz, na prawdę wiele to dla mnie znaczy. Dziękuje - pocałowałam go w policzek.


Heeeeeej ;D
I co myślicie, podoba się? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz