wtorek, 4 grudnia 2012

Rozdział 1.

     Obudził mnie rano mój kochany braciszek. Grr.. Przecież jest weekend czego on znów ode mnie chce?! Jest dopiero.. zerknięcie na zegarek ..dziesiąta rano. Zabije ćwoka.
-Emili no! - jęczał mi nad uchem.
-Czego chcesz człowieku, jest dopiero dziesiąta?! - warknęłam nakrywając się kołdrą.
-Za półtora godziny muszę być na próbie, a potem mam koncert - marudził.
-No i co mi do tego? - spojrzałam na niego spod pół przymkniętych powiek.
-Nie wiem jak się ubrać. Pomóż!! - popatrzył na mnie spod kruczoczarnej grzywki.
-Ehh.. No dobra - zwlekłam się z łóżka i poszłam do pokoju obok.
Ustałam obok jego szafy i zaczęłam w niej grzebać. Najpierw wyjęłam luźny zestaw na próbę, czyli jakieś białe dresy i czarny podkoszulek, a potem na koncert, czyli dżinsy z opuszczonym krokiem, białą podkoszulkę, czerwoną bejsbolówkę, a do tego tego samego koloru trampki.
-Masz człowieku i daj mi spać - powiedziałam wręczając mu w jedną rękę strój na próbę, a w drugą ten na koncert.
-Jesteś wielka! Kocham Cię! 
-Tak wiem, wiem.
Poszłam, a może raczej doczołgałam się do swojego pokoju i zakopałam się pod kołdrą. Jednak nie było mi dane odpocząć, po chwili znów przyszedł człowiek z którym dane mi było mieszkać pod jednym dachem.
-Emili? - zapytał cichym głosem siadając na łóżku.
-Coś nie pasuje w stroju? Nie możesz znaleźć lusterka? Zgubiłeś sznurówkę, telefon, portfel, bokserki? 
-Nie. Wszystko mam.Tylko jest sprawa - zająknął się.
-No mów w końcu! - zaczęłam się denerwować.
-No.. bo.. chłopaki chcieliby Cię poznać i miałem zapytać czy nie przyszłabyś na nasz dzisiejszy koncert? - szepnął prawie niesłyszalnie.
-Jasne, o której? - zapytałam znudzona
-Szybko poszło - mruknął pod nosem. - Zaczyna się o piętnastej, ale jeżelibyś chciał możesz jechać na naszą próbę - zachęcił.
-Ehh.. Co ja się z Tobą mam dzieciaku - westchnęłam.
-Jaki dzieciaku?! - oburzył się - Jestem od Ciebie o rok starszy, młoda - uśmiechnął się tryumfalnie.
-Rocznikiem, nie inteligencją - wzruszyłam ramionami na jego posępną minę. - O której ta próba?
-Za godzinę, więc zacznij się już szykować, bo nie zdążysz - poklepał mnie po policzku i wyszedł z pokoju.
-Ja się do niego nie przyznaje, to nie jest mój brat - mruczałam cicho pod nosem. 
Zwlokłam swoje grube cztery litery z łóżka i powędrowałam do szafy. Postanowiłam zrobić mini kopię braciszka w wersji damskiej. Czyli nałożyłam czarne dresy i białą bokserkę (odwróciłam kolory dla tych nie wiedzących). Poszłam do łazienki, umyłam zęby i rozczesałam swoje nieznośne włosy, pozostawiając je rozpuszczone. 
     Po chwili siedziałam już przy stole i konsumowałam śniadanie. Obok mnie siedział chłopak i intensywnie się we mnie wpatrywał.
-Co się gapisz? - zapytałam.
-Wyglądasz jak młodsza kopia mnie - zaśmiał się. - Chodź zobacz w lustrze
Pociągnął mnie za rękę i wstaliśmy od stołu, podchodząc do ogromnej tafli odbijającej  widok naszych ciał w przedpokoju. Faktycznie może wyglądałam trochę jak on, tylko że dziewczyna. Porównałam nas ze sobą. Mimo, że byłam od niego tylko o rok młodsza sięgałam mu zaledwie ramienia. Włosy takie same(mowa tu o kolorze), oczy podobne, uśmiechy też.
-Co się nam tak przyglądasz? - zapytał brat.
-Porównuję nas - nadal patrzyłam na nasze twarze odbite w lustrze.
-I do jakiego wniosku doszłaś? - jak zwykle ciekawski.
-Hmm.. Jesteś ode mnie ładniejszy brat - rzuciłam od niechcenia.
Chłopak ustał za mną i przytulił, kładąc swoją głowę na mojej.
-Co jest młoda? Gdzie twoja pewność siebie? - wpatrywał się w moje oczy odbite w lustrze.
-Prysła - wzruszyłam delikatnie ramionami
-Jesteś śliczna, jak zawsze i wszędzie. Czego się boisz? - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie i ciaśniej objął.
-Boję się, że Twoi koledzy mnie nie zaakceptują i się z nimi przeze mnie pokłócisz - westchnęłam opierając mu głowę na klatce piersiowej.
-Zgłupiałaś, czy jak?! Oni Cię pokochają - zaśmiał się - Tylko wejdziesz to rzucą się na Ciebie wszyscy czterech, mogę się o to założyć - powiedział pewnie.
-Na prawdę?
-No jasne, a teraz chodź bo się spóźnimy.
Narzuciłam na siebie jeszcze ciepłą bluzę i mogliśmy iść. Wyszłam z domu, wsiadłam do samochodu i zapięłam pasy.
-Daleko będziemy jechać? - zapytałam gdy tylko chłopak usiadł za kierownicą.
-Jakieś piętnaście minut, może krócej jak nie będzie korków.
-Luzik - położyłam głowę na szybie i oglądałam przetaczające się za nią widoki.
     Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie słowem, ale nie było to peszące czy niezręczne. Po krótkim czasie a dokładnie, tak jak mówił mój wszechwiedzący brat, około piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Nie będę się oszukiwać, trochę się bałam tam wejść, bałam się reakcji chłopaków.Na pocieszenie mój towarzysz poklepał mnie po ramieniu i wolnym swobodnym krokiem ruszył do wejścia, a ja zaraz za nim. Już przed drzwiami było słychać jakieś krzyki i wrzaski typu: ,,Oddaj moją marchew'' ; ,,Ty idioto, co żeś zrobił'' ; ,,Gdzie on kurwa jest'' ; ,,Ogarnijcie ten busz debile'' etc. Zaśmiałam się i jako pierwsza weszłam do sali, jednak zaraz za mną wkroczył mój kochany brat.
-Ej, patrzcie Bad Boy nam jakąś pannę przyprowadził - zagwizdał jakiś chłopak w lokach.
-To moja siostra, debilu - palnął go w łeb za ten tekst.
-Wiedziałem! - wydarł się blondyn z ciemnymi odrostami (widać wracał do poprzedniego koloru) - Mówiłem, że się zbłaźnisz, idioto. Cześć, Emili - podszedł do mnie i mocno wyściskał.
-No cześć - delikatnie poklepałam go po plecach.
Po chwili podszedł do mnie Lokowaty i zrobił to samo, a następnie podeszło dwóch brunetów. Jeden rzucił się na mnie jakby co najmniej ze trzy lata dziewczyny nie widział, a ten drugi kulturalnie się przedstawił, podał rękę i zapytał czy może mnie przytulić. Oczywiście się zgodziłam.
-Mówiłem - mruknął mi na ucho brat.
-E, ferajna może byście się przedstawili, co? - zapytał mój brat.
-Oczywiście - odparli chórem.
-Ja pierwszy! - wrzeszczał Lokowaty  - Nazywam się Harold Styles i mam osiemnaście lat, ale mów mi Harry, Hazza, albo jak tam chcesz piękna - pocałował mnie w rękę na co się zaśmiałam.
-Harry, tak po pierwsze to z łapami precz, bo ja Cię dorwę - wskazał na niego placem mój braciszek.
Hazza odszedł ze smutną miną. Następnie podszedł do mnie farbowany blondyn
-Cześć po raz drugi - zabójczo się uśmiechnął  - Nazywam się Niall Horan i mam dziewiętnaście lat, możesz mi mówić Niall, Nialler, albo co wymyślisz, nie obrażę się - powiedział i przytulił mnie.
Mój opiekun nic nie powiedział tylko uśmiechnął się do mnie. Kolejny.
-Nazywam się Louis Tomlinson i mam dwadzieścia jeden lat - popatrzyłam na niego dużymi oczami - wiem wyglądam na mniej - zaśmiał się.
-Nie - zaprzeczyłam - wyglądasz na dwadzieścia jeden, ale zachowujesz się.. no góra na pięć lat - powiedziałam.
Wszyscy parsknęli śmiechem oprócz Louis'a.
-Widzisz, zna Cię parę minut a już Cię rozgryzła - śmiał się Horan.
-Milcz niegodziwcze - podniósł głowę wysoko, pomachał mi i odszedł.
-Mnie już znasz, więc nie muszę się przedstawiać - powiedział Liam i znów mnie uściskał.
    Chłopaki zaczęli próbę, grali piosenkę po piosence  a ja siedziałam na fotelu postawionym dla mnie przed scena i słuchałam. Lubiłam ich muzykę. Często Zayn (mój brat) śpiewał mi w domu, gdy było mi smutno lub wesoło. Robił to zawsze i wydaje się, że to lubił.
-A tak swoją drogą - zaczął Hazza gdy skończyli piosenkę - wiesz,że jesteś jak damska kopia Malika? - zapytał.
-Ja pierdole, ale Ty spostrzegawczy - mruknęłam i tylko Zayn stojący obok mnie parsknął głośnym śmiechem, po chwili się opanowując.
-No co ty?! Sama bym się nie domyśliła - powiedziałam sarkastycznie na tyle głośno aby słyszał.
Wszyscy znów zaczęli się śmiać, a ja usiadłam na kanapie i włączyłam telefon. O! Jest wi-fi. Weszłam na tt i jak zwykle pełno postów od fanek zespołu i mojego brata. Przeczytałam parę, follownęłam kilka osób, napisałam, że siedzę z chłopakami na próbie i wyłączyłam przeglądarkę. Chłopaki właśnie ganiali się po całej sali, krzycząc jakieś głupoty.Rozsiadłam się wygodnie i oglądałam ich wyczyny. Jeszcze popcorn, cola i jest darmowe kino.
-Ej, chłopaki a na koncert to wy się nie musicie wyszykować i w ogóle, a potem dojechać? - zapytałam głupio.
-No tak, a co? - zatrzymał się Lou.
-Jest już trzynasta więc..
-Co trzynasta?! Kurwa - wszyscy zaczęli biegać po sali w poszukiwaniu swoich ciuchów.
Dobrze, że miałam czas, to zdążyłam się rozejrzeć, więc dokładnie wiem co leży. Zagwizdałam na palcach, żeby zwrócili na mnie uwagę.
-Louis, twoje ciuchy są w lewym koncie sali na krześle, Liam, twoje obok jego, Niall - prawy kont pomieszczenia na sofie, Harry idź z nim, bo Twoje leżą obok. Zayn, twoje na fotelu przed sceną - powiedziałam.
Każdy skierował się we wskazanym kierunku i ze zdziwieniem stwierdzili, że dokładnie w tym miejscu znajdują się ich ciuchy.
-Skąd.. Ty.. Jak? - jąkał się Horan, słodko.
-Jak graliście to rozejrzałam się po sali i od razu sprawdziłam co gdzie jest, bo wiedziałam, że niczego nie znajdziecie - zaśmiałam się.
-Zayn?! Ty jej niczego o nas nie naopowiadałeś? Ona nas za dobrze zna - krzyknął do niego.
-To w końcu moja siostra, nie? - odkrzyknął Malik.
-Fakt - stwierdził Nialler - dzięki młoda - uśmiechnął się do mnie.
-Właśnie dzięki! - krzyknęli chłopcy z różnych miejsc sali.
-Spoko, ale może mnie któryś łaskawie do domu podrzucić, bo muszę się przebrać.
-Ja chceeeeeee! - darł się Hazza
-Spieprzaj Harry, nie zostawię jej sam na sam z Tobą psycholu - zaśmiał się Zayn. - Niall? - zapytał chłopaka.
-Jasne, tylko daj kluczyki - powiedział nakładając bluzę i wychodząc, ówcześnie przepuszczając mnie w drzwiach.
-Dzięki - mruknęłam.
-Nie ma sprawy - uśmiechnął się.
Do domu mojego i Zayn'a dotarliśmy po piętnastu minutach, przegadując całą drogę. Niall jest świetny. 
     Szybko weszłam po schodach do swojego pokoju, a chłopaka zostawiłam w kuchni i powiedziałam, żeby czuł się jak u siebie. Przebrałam się w czerwone rurki, białą bluzkę z flagą Wielkiej Brytanii i czarne vansy. Zeszłam na dół, biorąc po drodze telefon, błyszczyk i szczotkę do małej poręcznej torebki.
-Niall? Idziemy? - zapytałam chłopaka, który obrzerał się kanapkami w kuchni.
-A dasz mi skończyć? - popatrzył na mnie kocimi oczami.
-Jasne, jedz - usiadłam obok niego.
Po kilku chwilach talerz był pusty.
-Gdzie Ty to mieścisz? - zapytałam zdziwiona.
-W brzuchu - odparł oczywistym tonem.
-Też chce być taka chuda - narzekałam pod nosem.
-Jesteś - uśmiechnął się do mnie Niall.
-To, że jestem siostrą twojego kumpla, nie znaczy, że masz kłamać na mój temat - mruknęłam zażenowana.
-Ja wcale nie kłamie - obruszył się.
-Dobra nie ciągnijmy tej rozmowy, bo znając życie, wyjdzie na twoje, prawda? - zapytałam.
-Mądra dziewczynka - zarechotał.
-A dostałeś kiedyś od dziewczynki w łeb? - zapytałam sarkastycznie.
-Nie - odparł.
-Teraz już tak - uderzyłam go otwartą dłonią w tył głowy.
-No tak gwiazdę bić? - popatrzył na mnie smutno.
-Brata mogę to i Ciebie też - wytknęłam mu język.
-Boli - złapał się za serce.
-Idiota - mruknęłam.
-Słyszę to wszystko - powiedział z sarkazmem.
-No co Ty? - odparłaś takim samym tonem - Dobra chodź jedziemy, bo się na koncert spóźnisz - pociągnęłaś go za bluzkę do samochodu.
-Wykapany Malik, no normalnie jego kopia - mamrotał pod nosem odpalając auto.
-Nie porównuj mnie do niego - powiedziałam patrząc w okno.
-Dlaczego? - zapytał zdziwiony.
-Nie jestem tego godna - zarechotałam. 
-Wariatka.
-On strasznie dużo dla mnie zrobił gdy.. gdy.. gdy tego potrzebowałam - zająknęłam się.
Nie byłam gotowa powiedzieć mu o rodzicach, nawet Zayn tego nie zrobił. Chłopak zaparkował przed halą koncertową.
-Coś się stało, Em? - zapytał.
-Nie, wszystko jest okej - uśmiechnęłam się słabo.
-Przecież widzę - popatrzył mi w oczy.
-Ja.. nie jestem jeszcze gotowa, nie mogę, a raczej nie potrafię Ci tego powiedzieć, przepraszam - szepnęłam.
-Nie ma za co, ale jak coś to możesz zawsze do mnie przyjść, okej? - zapytał.
-Jasne, dzięki - przytuliłam go na tyle, na ile pozwalało ograniczone miejsce w samochodzie.
-Dobra chodź, bo się na prawdę spóźnimy - zaśmiał się.
Wybiegliśmy z samochodu jak burza. Według tego co mówił mi Zee, miałam stać za kulisami i oglądać ich występ, rzecz jasna. 
     Gdy udało nam się tam dotrzeć, chłopcy mieli jeszcze dwadzieścia minut zanim wejdą. Już z daleka widziałam trzy, stojące obok kumpli mojego brata, dziewczyny. Jedną poznałam z od razu była to panna Zayn'a, Perrie. Nie lubiłam jej, moim zdaniem leciała tylko na kasę mojego brata. Gdy tylko podeszłam rzuciła mi się na szyję.
-Emili, kochanie jak ja Cię dawno nie widziałam - zapiszczała głosem, aż przesadnie nafaszerowanym sztucznością.
Oczywiście Malik niczego nie podejrzewał.
-No, cześć - mruknęłam i ściągnęłam jej ramiona ze mnie.
Spojrzałam w stronę dwóch ślicznych brunetek, które skromnie stały obok i patrzyły z kwaśną miną na Edwards. Po chwili podeszły do mnie z miłymi uśmiechami.
-Cześć, jestem Eleanor Calder, dziewczyna Louisa - kiwnęła głową na chłopaka.
-A ja jestem Danielle Peazer, dziewczyna Liam'a - wyciągnęła do mnie rękę, którą chętnie uścisnęłam.
-Ja jestem siostrą Malik'a i mam na imię Emili - uśmiechnęłam się promiennie.
-No faktycznie jesteś do niego podobna - Dan obejrzała mnie ze wszystkich stron.
-Niestety - mruknęłam i wszystkie się zaśmiałyśmy.
-Podłe - powiedział Niall, który stał najbliżej mnie.
-Dobra chłopaki wchodzicie za 10..9..8..7..6.. - chłopcy się z nami pożegnali i pobiegli na scenę.
     Ja skierowałam się na kanapę i usiadłam obok Dan i El. Zaczęłyśmy gadać. Opowiedziałam im ciekawe sytuacje z mojego życia, a one ze swojego.
-Kiedy poznałaś Perrie? - zapytała Elka.
-Jakoś tak na początku ich 'związku' - zrobiłam cudzysłów w powietrzu.
-Chyba jej nie lubisz? - mówiłyśmy szeptem.
Spojrzałam w stronę dziewczyny, która stała oparta o ścianę, oglądała swoje paznokcie, a koncert miała najwidoczniej w głębokim poważaniu.
-No nie bardzo, moim zdaniem to ona leci tylko na kasę Zayn'a - westchnęłam - mówiłam mu to, ale on mnie wyśmiał i powiedział, że ona go kocha. Szczerze? Boję się o niego, że nie pozbiera się po jej stracie.
-Może nie będzie tak źle - dziewczyny mnie przytuliły.
-Em, chodź tu na chwilę - zawołała mnie Pers ze słodkim uśmiechem.
-Słucham ja Ciebie? - podeszłam i oparłam się o ścianę naprzeciw jej.
-Uważaj na nie - mruknęła blondyna, wpatrzona w swoją dłoń.
-Niby na kogo? - zapytałam zdziwiona.
-Na Eleanor i Danielle. One wcale nie są takie na jakie wyglądają, one lecą na kasę Lou i Liam'a. 
-Hahaha - zaśmiałam się. - Mów za siebie - warknęłam i odeszłam.
-Ostrzegałam - krzyknęłam za mną.
-Wal się plastiku - mruknęłam pod nosem idąc w stronę dziewczyn.
-Co chciała? - zapytała Pe.
-Poinformowała mnie, żebym na was uważała, bo wy chcecie tylko wydoić chłopaków z kasy - wzruszyłam ramionami.
-Małpa - powiedziała Elka.
     Pogadałam jeszcze z dziewczynami i nawet się nie obejrzałam, a koncert się skończył. Chłopcy zbiegli ze sceny przy wielkich okrzykach, piskach i oklaskach.
-Ah, życie gwiazd, co? - zapytałam ich rozkładając się na sofie.
-No, ba - wyszczerzył się Louis obejmując El - Ej, posłuchajcie co wołają! - ucieszył się jak małe dziecko.
-Ja tam nic nie słyszę - wzruszyłam ramionami.
-Ja tak samo - wyrwała się Dan.
-Ja też - zawtórowała Elka.
-Coś słaby macie słuch, panienki - zaśmiała się Perrie, za co Zayn skarcił ją wzrokiem.
-Wsłuchajcie się - zachęcił Liam.
Wytężyłyśmy słuch podchodząc blisko sceny. Teraz słyszę.
-Hahahah jaka faza - zaśmiałam się.
Tłumy nastolatek wiwatowały coś takiego : ,,dziewczyny, dziewczyny, dziewczyny..'' i tak w kółko.
-To co, idziemy? - zapytała Pez.
-Ktoś Cię uprzedził - kiwnęłam głową w stronę Perrie na scenie.
-Zaraz zobaczysz co się stanie, będzie jak zwykle - zaśmiała się Danielle.
Spojrzałam w kierunku sceny, na której teraz stała Ed i gadała coś do publiczności, po chwili rozległy się gwizdy i krzyki. Nie trwało to długo, a Pezza pojawiła się obok nas z naburmuszona miną. 
-No to teraz idziemy my - zarechotała Dan - nas kochają - znów się 
zaśmiała.
Na scenę wyszły Danielle i Eleanore, i rozległy się głośnie krzyki typu : ,,kochamy was!'' ; ,,jesteście wspaniałe!'' etc.
-Cześć wszystkim - przywitała się Az.
-Oprócz mnie i Cal za kulisami jest jeszcze Emili, siostra naszego bad boy'a, ale nie chce wyjść, zachęcicie ją?
Rozległo się nawoływanie ,,Emili, Emili, Emili..''. No i co ja biedna miałam zrobić? Szeroko się uśmiechnęłam i wyszłam na scenę.
-No i jest nasza mała gwiazdka, chodź do nas - zaśmiała się Elka.
Podeszłam i usiadłam obok nich na brzegu sceny. Byłyśmy tak blisko fanów, że gdy oni wyciągnął rękę mogą nas na spokojnie dotknąć. Jednak nikt się nie szarpał ani nie kłócił, tylko na spokojnie z nimi rozmawialiśmy. Ja zatopiłam się w rozmowie z jakimś chłopakiem, którzy przyszli tu w baaardzo małych ilościach.
-Malik, siostrę Ci podrywają! - wydarła się Dan.
Wszyscy głośno się zaśmiali, gdy zza kulis wybiegł Zayn, wziął mnie pod pachę i zabrał ze sceny. Postawił mnie dopiero koło sofy, gdzie chłopaki pokładali się ze śmiechu, a Perrie patrzyła na to z dezaprobatą. Wymknęłam się bratu pod ramieniem i uciekłam na scenę, mało nie zabijając się o kable. Zaraz za mną wbiegł Bad boy i ku uciesze publiczności zaczęliśmy się ganiać po scenie.
-Ustalamy zasady - podrzuciła El. - Jeżeli Malik nie złapie swojej siostry w ciągu minuty, może ona zostać z nami, a jeśli ją złapie to zapytamy wybraną osobę o karę dla niej - zaśmiał się dziewczyna.
-Mi pasuje - zarechotał mój brat.
Muszę mu uciec.
-Czas. Start! - krzyknęły dziewczyny.
Zaczęliśmy się ganiać i prawie udało mi się uciec, ale w ostatniej sekundzie złapał mnie w pasie i przyciągnął mnie do swojej klatki.
-No to kto zadaje karę? - zapytała Dan.
Od razu w górę wystrzeliło tysiąc rąk wzbudzając przy tym ogromną wrzawę. 
-To zapytamy.. O! Tego chłopaka - Eleanor podeszła do niego z mikrofonem.
-Emili, z góry przepraszam - uśmiechnął się słodko.
-Luzik, nawijaj - zapewniłam.
-Musisz..


Cześć kochani ;D
To mój 1 rozdział ;p
Jak wam się podoba?
życzę miłego czytania ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz