sobota, 6 lipca 2019

Część 2 Rozdział 2

Emili

Obudziłam się rano w łóżku Rafaela. Chłopak ciasno obejmował mnie ramionami w pasie.
-Raf puszczaj, musimy iść do pracy - uderzyłam go lekko w ramię co spowodowało jedynie niewyraźne mruknięcie.
Westchnęłam i z wysiłkiem wydostałam się z jego objęć. Przeczesałam ręką włosy i udałam się do swojego pokoju, z którego wzięłam bieliznę i skierowałam się do łazienki. Chwilę potem stałam oparta o umywalkę i z trzęsącą się dolną wargą patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Wiem, że oni będą mnie szukać. Muszę stać się nie widoczna. Nigdy więcej nie myśleć o żadnym z nich.
-Em, piętnaście minut!
Polałam twarz zimną wodą, wciągnęłam na siebie dżinsy i koszulkę i wyszłam z łazienki.
-Możemy iść, zdążymy wypić kawę przed otwarciem.
Rafael uśmiechnął się i zaczął wiązać buty. Wyszliśmy z mieszkania, nie spiesząc się jakoś specjalnie do pracy. Czułam w środku, że to nie jest mój dzień. Starałam się jednak robić dobrą minę do złej gry. Jednak cały zapał popsuł mi jeden sms. Gdy tylko to zobaczyłam zatrzymałam się na środku chodnika nie zwracając uwagi na poruszających się ludzi.
-Ej, co jest? - Rafael złapał mnie za łokieć i lekko szarpnął w swoją stronę.
Wyciągnęłam w jego stronę trzęsącą się rękę w telefonem. Chłopak zaklął pod nosem, ale nie powiedział nic więcej. Ujął moją dłoń w swoją i po prostu pociągnął w stronę baru. Dopiero gdy weszliśmy do środka ustawił mnie przodem do siebie, złapał za barki i spojrzał w oczy.
-We Włoszech jest sporo miast większych od Parmy, nie sądzę aby akurat tutaj Cię szukali. Będą najpierw próbować w większych miastach, a przeszukanie Rzymu czy Mediolanu zajmie im zbyt dużo czasu. Nie martw się słońce - cmoknął mnie w czoło i uśmiechnął kojąco. 
Zrezygnowana poszłam na zaplecze nałożyć fartuszek i rozpocząć dzień w pracy.

Zayn

Nie zważając na to czy nasi menadżerowie mają coś przeciwko od razu zaczęliśmy pakować się na podróż do Włoch. Zdecydowaliśmy się na samolot prywatny, aby w trakcie lotu móc na spokojnie przedyskutować plan poszukiwań. Każdy z nas był poddenerwowany. Niecierpliwiliśmy się, ponieważ z każdą minutą wzrastała w nas nadzieja na zobaczenie mojej siostry. Nie wyjadę z tego kraju dopóki jej nie znajdę i nie przekonam do powrotu. Spakowani usiedliśmy na kanapie i wpatrywaliśmy się w czarny telewizor czekając na znak, że przyjechał bus. Żaden z nas nie miał odwagi się odezwać, więc w ciszy zapakowaliśmy nasze bagaże do bagażnika, a potem wsiedliśmy do samolotu. Dopiero wtedy zaczęliśmy rozmawiać.
-Dobra od czego zaczynamy? - zapytał Louis.
-Pokaż mi miasta w których mamy koncerty.
Liam wyciągnął z torby wymiętą kartkę i położył ją na małym stoliku.
-Mamy tak : Rzym, Mediolan, Bolonię, Neapol, Turyn i Palermo - wymienił.
-Myślę, że w każdym przypadku możemy się rozdzielić. Przeszukiwać miasto w którym jesteśmy i większe miasta czy miasteczka w promieniu stu kilometrów - rzucił Harry.
-Nie jest to głupi pomysł, zwłaszcza że znając Em nie ma co jej szukać w największych miastach, bo to by było zbyt oczywiste, więc od razu odrzuciłbym Rzym, Mediolan i Neapol - powiedziałem.
-W takim razie zacznijmy od Bolonii jest najmniejsza z koncertowych miast - Louis wstał, aby poinformować o naszych planach pilota.
-Musimy zarezerwować jakiś hotel i zadbać o anonimowość, nie możemy dać się złapać paparazzi. Jeżeli Emili usłyszy coś o nas w radiu czy zobaczy nas w telewizji zniknie całkowicie i nigdy jej nie znajdziemy - przechyliłem szklaneczkę whisky, która stała na stole.
Wszyscy pokiwali potakująco głowami, a Liam wziął telefon, aby skontaktować się w tej sprawie z naszymi przełożonymi. Wszyscy usiedli wygodnie w fotelach, a ja swój wzrok skierowałem na Niall'a, który nie zabrał głosu w tej sprawie, tylko tępo wpatrywał się za okno. Podszedłem i zająłem miejsce obok niego.
-Co się dzieję? - mentalnie sprzedałem sobie prawy prosty za tak głupie pytanie.
-Nienawidzi mnie - wyszeptał przez gulę w gardle.
-Stary - westchnąłem. - Kochała Cię jak nikogo na świecie, jest zła na Ciebie, na nas, ale wiem, że już dawno nam wybaczyła. Znam ją i wiem, że to co w niej teraz jest to zwykły strach przed powtórnym zranieniem - położyłem mu rękę na ramieniu. - A my ją znajdziemy, wytłumaczymy to co się stało, powiemy jak beznadziejne jest bez niej, jakoś odbudujemy to co straciliśmy i przywieziemy ją z powrotem do domu.
Niall tylko przelotnie na mnie zerknął, uśmiechnął się i zaprzeczył ruchem głowy.
-Ona nas kocha stary - powiedziałem pewnym głosem i poszedłem na swoje miejsce, aby blondyn miał chwilę, żeby to przemyśleć.
-Bo kochasz nas prawda? - wyszeptałem opierając głowę o szybę i wzdychając głośno.
Gdy wysiedliśmy pod hotelem w Bolonii nie było tam nikogo. Dosłownie pustki. Byłem z tego bardzo zadowolony i wraz z chłopakami szybko skierowaliśmy się do pokoi. Po piętnastu minutach mięliśmy plan i samochody pod hotelem. Pożegnaliśmy się i każdy pojechał w swoją stronę na poszukiwana.

Emili

Dzisiaj w pracy specjalnie dla mnie był straszny ruch. Nie miałam chwili, aby pomyśleć o chłopakach, ciągle biegałam z zamówieniami. Na szczęście dochodziła siedemnasta i moja zmiana się kończyła. Pięć minut przed końcem usiadłam na zapleczu, aby moje nogi chociaż chwilę odpoczęły przed podróżą do domu.
-Raf, weź za mnie sprzątnij, nie mam siły - krzyknęłam do chłopaka, który był na sali.
-Dobra, ale jutro Ty! - odkrzyknął.
Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam ściągać z siebie fartuszek. Po kilku minutach przyszedł Rafael mówiąc, że wychodzimy. Podniosłam się z krzesełka i leniwie skierowałam się do drzwi, a następnie ciągnęłam nogę za nogą po chodniku.
-Ej, zapomniałem telefonu, poczekaj na mnie - Raf obszukiwał kieszenie, ale nie znalazł urządzenia.
-Głowy niedługo zapomnisz - zachichotałam i rzuciłam mu klucze.
Pokręciłam głową z rozbawieniem i oparłam się o mur jakiegoś budynku i zaczęłam obserwować park. Zamarłam gdy tylko moje oczy skierowały się na uliczkę z prawej strony. To był Harry, to na pewno był Harry. Odepchnęłam się delikatnie od ściany, aby skupić wzrok na oddalonej ode mnie postaci. To był mój mały Styles. Był o wiele chudszy niż go pamiętam, jego włosy opadały mu na czoło. Zdecydowanie zaniedbał nie tylko je, ale całego siebie. Spodnie nie leżały na nim tak dobrze jak wcześniej, zwłaszcza że dokładnie pamiętam tę parę. Naszywałam mu serduszko na kolano gdy rozdarł je spadając ze schodów. Uśmiechnęłam się sama do siebie na to wspomnienie, ale zaczęłam się delikatnie wycofywać to ciemnego zaułka, aby mnie nie zauważył. Nagle usłyszałam swoje imię. Rafael biegł w moją stronę. Ewidentnie nie tylko ja je słyszałam, ponieważ widziałam jak Harry odwraca głowę w stronę mojego przyjaciela. Na szczęście nie był w stanie mnie zauważyć z miejsca, w którym stał. Chłopak zaczął kierować się do Rafaela. Trzęsącymi się rękami zdołałam napisać do Rafa sms, że to Harry, żeby kłamał, a ja uciekam do domu, po czym zaczęłam biec. 

Rafael

Odczytałem sms od Emili i mentalnie uderzyłem się w twarz.
-Hej, słyszałem jak wołałeś Emili, a ja właśnie szukam swojej przyjaciółki, która ma tak na imię.
Starałem się zachować spokój i nie pokazywać, że staram się szybko wymyślić jakąś sensowną bajeczkę.
-Cześć, nie jednemu psu na imię Burek stary - powiedziałem i zamierzałem się odwrócić i odejść, jednak chłopak złapał mnie za ramię.
-Wiem, ale proszę możesz mi opisać dziewczynę, którą wołałeś?
-Wysoki rudzielec z zielonymi oczami i mnóstwem piegów - powiedziałem bez zastanowienia. 
Chłopakowi ewidentnie zrzedła mina i cała nadzieja ulotniła się jak powietrze z balonika. Zrobiło mi się go na prawdę szkoda. Wyglądał na załamanego. Wiem, że nie powinienem się odzywać tylko odejść, ale słowa wypłynęły zanim pomyślałem.
-Nie szukaj jej, Harry. Niech żaden z was jej nigdy nie szuka - poklepałem go po ramieniu i odwróciłem się.
-Czyli jednak to była ona - wykrzyknął chłopak.
-Nie, to nie była ona, ale wiem że szukanie osoby, która nie chce być znaleziona, jest beznadziejnym pomysłem.
Tym razem nie dałem się zatrzymać i zacząłem iść jak najszybciej w stronę przeciwną do domu, w razie gdyby chłopakowi przyszło do głowy mnie śledzić. Ostatnie co wyłapałem zanim się na dobre oddaliłem to słowa Harry'ego przepełnione nadzieją i szczęściem.
-Chłopaki mam ją!!



Hejka, kolejny rozdział.
Jak wam się podoba? Dajcie znać. 😁
Dziękuję za każde pojedyncze wejście. Jesteście wielcy. 💖

4 komentarze:

  1. Pisz dalej życzę ci dużo weny twórczej pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj. Dodaję twój blog do listy czytelniczej. Będę odwiedzał. Postaram się regularnie. Jedna rada: zmień ustawienia strony, tak, żeby nie była przezroczysta, bo kiepsko się czyta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wkreciłam się,z chęcią będę zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie się zapowiadało, szkoda, że nie piszesz

    OdpowiedzUsuń